Historia małego Karolka to dramat, który zamyka się w kilku tomach sądowych akt. Chłopiec urodził się w kwietniu 2005 roku. - Gdy córka przywiozła małe zawiniątko ze szpitala, byliśmy tacy szczęśliwi - płacze Maria Lewandowska. To głównie babcia zajmowała się niemowlakiem, bo mama chłopca cierpiała na chorobę psychiczną. I wtedy Maria Lewandowska postanowiła, że odciąży schorowaną córkę i weźmie wnuka do swojego domu. - W domu córki nie było warunków do wychowywania malca, a ja chciałam dla niego jak najlepiej - tłumaczy kobieta.
Pani Maria zgłosiła się do sądu rodzinnego w Kościanie, by załatwić niezbędne formalności. I wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Bo sąd zamiast babci, oddał dziecko rodzinie zastępczej. Pani Maria poczuła się, jakby ktoś rozdarł jej serce. - Usłyszałam, że jesteśmy za starzy na wychowywanie wnuka i się do tego nie nadajemy - mówi przez łzy kobieta. Od tamtej pory Lewandowscy nie ustają w walce o wnuczka. - W lutym zmarła nasza córka, matka Karolka - mówi pani Maria. Od tamtej pory państwo Lewandowscy widują wnuka raz w miesiącu. - Musimy się prosić o każdą wizytę - opowiada pan Walenty (75 l.), dziadek chłopca, pokazując ubranka i zabawki, które tylko czekają na małego chłopca. - Zrobimy wszystko, żeby odzyskać wnusia - zapewniają dziadkowie.
I tak sprawa Karolka znowu trafiła do sądu i zgodnie z jego decyzją biegli mają orzec, czy dziadkowie nadają się na rodziców. - Przy ostatnim badaniu stwierdzili, że nie mam kwalifikacji psychologicznych do bycia rodziną zastępczą - czyta na głos pani Maria sądowe dokumenty i zachodzi w głowę, jak to w ogóle możliwe. - Wychowaliśmy czwórkę dzieci, cała wieś stoi za nami, w domu mamy czysto. Do garnka zawsze mamy co włożyć, nie potrzebujemy żadnych pieniędzy od państwa na wychowanie Karolka - wymienia babcia.
Czy sąd zlituje się w końcu nad tą rodziną? - Dopiero po opinii biegłych będzie moż-na cokolwiek powiedzieć. Na razie sprawa nie jest przesądzona - mówi sędzia Jarema Sawiński z Sądu Okręgowego w Poznaniu.