- Nie możemy się z tym pogodzić - mówią mieszkańcy Kobylej Góry, którzy żądają oddania dziecka i samodzielnie powołali sztab kryzysowy, żeby pomóc Olkowi. - Potraktowano go jak rzecz! A to przecież mały chłopiec, który ma serduszko i czuje - mówią zgodnie.
Przeczytaj koniecznie: Kalisz: Powiesiła się, bo zabrali jej komputer
- Nie ma dnia, żebyśmy o tym nie myśleli. To nieludzkie metody tak zabierać dziecko - mówi Jerzy Przygoda, wójt Kobylej Góry. Znajomi, przyjaciele i sąsiedzi Iwony Mokrackiej, matki Olka, której sądownie odebrano dziecko, nie rozumieją decyzji sądu.
Dramat małego Olka zaczął się, kiedy w trakcie sprawy rozwodowej jego rodziców sąd postanowił, że Olek po spędzeniu 8 lat przy boku matki ma nagle zacząć żyć tylko z ojcem. - Nikt nawet nie zapytał chłopca o zdanie. Potraktowali go jak rzecz. To łamanie praw dziecka - mówi Włodzimierz Wojtasik, jedna z osób, która zaangażowała się w sprawę.
Sąsiedzi, znajomi, przyjaciele i wreszcie zupełnie obce osoby powołali nawet wspólnie sztab kryzysowy i otworzyli stronę w Internecie www.pomozolkowi.pl.
Patrz też: Kobyla Góra: Zabrali jej syna, bo go bardzo kochała
- Iwona to wspaniała matka, Aleksander był zawsze uśmiechniętym, wesołym chłopcem, niczego mu nie brakowało. Matka bardzo go kocha i tutaj w Kobylej Górze każdy to widział - mówi Grażyna Czworowska, która ze łzami w oczach opowiada o tragedii odbierania dziecka.
- Dla nas najważniejsze jest dobro Olka, ale dla urzędników chyba tylko przepisy się liczą - mówią zgodnie.