Ulica Radzymińska przy skrzyżowaniu z Trocką. Tutaj ustawia się sznur samochodów, które czekają na zielone światło, aby jechać w kierunku Zielonki. Gdy ruszają, na następnym sygnalizatorze przy ul. Kraśnickiej, zaledwie dwieście metrów dalej, zapala się czerwone światło.
W drugą stronę jest dokładnie tak samo. Najpierw samochody stoją przy ul. Kraśnickiej, a chwilę później przy Trockiej.
- Nie tylko tutaj są źle ustawione sygnalizatory. W al. Waszyngtona też nie ma zielonej fali. Samochody blokowane są także na Grochowskiej. O Alejach Jerozolimskich nawet nie wspomnę - mówi Łukasz Besaraba (23 l.). - Jak tak dalej będzie, to po Warszawie w ogóle nie da się jeździć - denerwuje się kierowca.
Grażyna Lendzion (53 l.), dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, zapewnia, że sprawa synchronizacji świateł na stołecznych ulicach jest dla niej bardzo ważna. - Wszystkie sygnalizatory będą dokładnie sprawdzone - zapewnia szefowa drogowców. - Już teraz konserwatorzy ruszyli na ulice, żeby dokładnie skontrolować, jak zaprogramowane są światła - zapewnia.
Kierowców zalewa krew, gdy czekają w korku na światłach, a z poprzecznych ulic wyjeżdża jeden, najwyżej dwa samochody. - Przecież to jakiś absurd! - mówi Zdzisław Brojek (49 l.). - Bardzo dobrze, że wreszcie ktoś się zajął tą sprawą i chce pogonić urzędników do pracy. Bo z dnia na dzień jest coraz gorzej - dodaje.
Przypilnujemy, żeby tym razem udało się drogowcom odpowiednio ustawić sygnalizatory, by nie tworzyły korków.