Pan Staszek wrócił z targu i miał zabrać się za kiszenie kapusty. Nagle zadzwonił domofon. Choć mężczyzna nie usłyszał dokładnie, kto poprosił, by go wpuścić na górę, to otworzył drzwi klatki. Potem uchylił drzwi mieszkania, ale nie zdążył nawet zobaczyć, któż to go odwiedził, bo nagle dostał pięścią w twarz. Staruszek przewrócił się w przedpokoju, a upadając, uderzył głową w ścianę. - Wszedł do środka i kopnął mnie, mimo że i tak leżałem na ziemi. Krzyknął "dawaj, k... pieniądze". Odparłem, że nie mam w domu pieniędzy. Wtedy on zaczął kopać mnie w głowę - relacjonuje napadnięty emeryt. - Błagałem, żeby się uspokoił. Mówiłem, że gdybym miał, to dałbym mu pieniądze, byle tylko dał mi spokój. Ale moje słowa rozwścieczały go bardziej - dodaje staruszek. Gdy bandzior zobaczył, że nic nie wskóra biciem mężczyzny, chwycił leżący na szafce widelec. Przystawił go panu Stanisławowi do szyi i powiedział, że go zabije.?
- Podniósł mnie i kazał pokazywać, gdzie trzymam pieniądze i kosztowności. Na szczęście jakimś cudem chwyciłem za klamkę balkonową i otworzyłem drzwi. Zacząłem wzywać pomocy - mówi roztrzęsiony mężczyzna. Napastnik wystraszył się krzyków i odepchnął pana Staszka na podłogę. Uciekając z jego mieszkania, ukradł dwa stare radia o wartości 30 zł.
Zaalarmowany przez sąsiadów patrol policji błyskawicznie pojawił się pod blokiem. Stróże prawa dorwali napastnika. Był nim Krzysztof P. (30 l.) z Siedlec. Bandzior został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące pod zarzutem rozboju z niebezpiecznym narzędziem. Grozi mu do 12 lat więzienia.