Sławomir M. opuścił kolegów w środku nocy. Dochodziła godz. 1.30, gdy wyruszył na krwawe łowy. Animuszu dodawał wypity z kumplami alkohol. W ręku trzymał nóż z 25-centymetrowym ostrzem. Okazja do pokazania znajomym, że nie rzuca słów na wiatr, trafiła się po chwili poszukiwań. Sławomir M. zapukał do drzwi całodobowej myjni samochodowej, w której nocną zmianę miał Jan Baciński (55 l.).
Nagły atak
- Zapytał grzecznie: "Przepraszam pana, która godzina?". Gdy się odwróciłem, żeby spojrzeć na ścienny zegar, poczułem pierwszy cios. Kiedy się odwróciłem, przodem do niego, znowu mnie trafił. Na szczęście ostrze zatrzymało się na grubym, skórzanym pasie - opisuje pan Jan.
Przeczytaj koniecznie: Wypadek na Okęciu: Wózek do bagaży wjechał pod śmigło samolotu. Mogło odciąć głowę kierowcy
Krwawiąc obficie z rany na plecach zaatakowany mężczyzna zaczął walczyć z nastolatkiem o swe życie. Napastnik zdołał go jeszcze uderzyć trzonkiem noża w głowę, próbował także zadawać ciosy na odlew. - Dobrze, że miałem w ręku smycz z pokaźnym pękiem kluczy. Zacząłem tym wywijać, próbowałem wypchnąć szaleńca za drzwi - opowiada ofiara podpitego młodzieńca.
Zdecydowany opór napadniętego wystraszył nastoletniego zbira, który wziął nogi za pas. Na szczęście nie udało mu się długo przebywać na wolności. Już po półgodzinie na nadgarstkach niedoszłego mordercy zatrzasnęły się kajdanki. Sławomir M. został aresztowany. Za usiłowanie zabójstwa grozi mu do 25 lat więzienia.