Rafał od dawna marzył, by dokonać zbrodni. Godzinami oglądał filmy z okrutnymi scenami zabójstw. Był zascynowany, kiedy na ekranie mordercy podcinali swoim ofiarom gardła. Ale fikcja to było dla niego za mało. Chciał na własne oczy zobaczyć, jak umiera człowiek. Jak cierpi, jak wydaje ostatnie tchnienie, a serce przestaje mu bić.
Nie szukał przypadkowej ofiary. Postanowił zabić własnego brata. - Bo tak prościej. Bo nie spodziewał się ataku - tłumaczył policjantom.
W swojej chorej głowie obmyślił perfekcyjny jego zdaniem plan. Czekał tylko na odpowiedni moment. Nadszedł w poniedziałek wieczorem. W mieszkaniu byli tylko Marcin (19 l.), Rafał i matka nastolatków oglądająca w drugim końcu domu relację z olimpiady.
Kiedy Marcin wszedł do kuchni zrobić sobie kolację, Rafał poszedł za nim. Wcześniej na kuchennym blacie zostawił ostry nóż. By go mieć pod ręką. Marcin zaczął robić sobie kanapki. Rafał patrzył na niego, jak zahipnotyzowany. Chwycił nóż. Kiedy brat się odwrócił, wyszeptał przez zęby: - Teraz cię zabiję. Z całych sił uderzył w brzuch. Nawet nie spodziewał się, że ostrze wbije się tak łatwo. Po sekundzie zadał drugi cios. Celował w serce, ale Marcin odskoczył. Nóż utkwił w nodze.
- Mama! Ratuj! Rafał chce mnie zabić! - zaczął wzywać pomocy starszy z braci.
Przerażona kobieta wpadła do kuchni. Marcin leżał na podłodze w kałuży krwi. Rafał stał nad nim z zakrwawionym nożem. Patrzył na przemian na matkę i brata wzrokiem pełnym nienawiści.
Chwilę później do mieszkania wpadli powiadomieni przez zaniepokojonych sąsiadów policjanci. Obezwładnili Rafała Z. Chłopak trafił do policyjnej izby dziecka. Sąd rodzinny ma zdecydować, czy za usiłowanie zabójstwa będzie odpowiadał, jak osoba dorosła.
Marcin Z. Wciąż leży w szpitalu. Przeszedł skomplikowaną, wielogodzinną operację. - Jest w ciężkim stanie, ale wyjdzie z tego - mówią lekarze.