Chyba sam diabeł opętał tego mężczyznę. Rozszalały z samotności Mariusz Sobczak (37 l.) postanowił zakończyć swój żywot w przerażający sposób - chciał spalić się żywcem. Do grobu postanowił też ze sobą zabrać swoją nieszczęsną matkę Barbarę (59 l.). Na szczęście nie doszło do najgorszego. Kobiecie nic się nie stało, za to jej syna spotkała bolesna kara. Ciężko poparzony dochodzi do siebie w szpitalu.
Goszczędza - niewielka wieś koło Łęczycy w województwie łódzkim. Tu, w małym domku mieszkali Barbara i jej syn Mariusz. W skromnych czterech ścianach zamykał się cały ich świat.
Szalał z samotności
- Znalazłbyś sobie jakąś żonę, spłodziłbyś w końcu dzieci - strofowała Mariusza jego matka. Ale on nie chciał jej słuchać. - Która by mnie chciała? - odpowiadał.
Z początku wolał żyć z matką w samotności. Ale im był starszy, tym gorzej znosił jej uwagi i złośliwości. Godzinami potrafił przesiadywać w oknie i wypatrywać kandydatki na żonę. Jednak im dłużej to robił, tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że przyjdzie mu mieszkać z matką już na zawsze. A nie chciał się z tym pogodzić.
Straszliwy pożar
Postanowił więc skończyć ze swoim smutnym życiem. Do grobu chciał jednak zabrać także swoją matkę. Rozszalały z targającej go boleśnie samotności chwycił 11-kilogramową butlę gazu. Odkręcił zawór i podpalił. Wielkie płomienie buchnęły prosto na niego. W ułamku sekundy ubranie nieszczęśnika stanęło w ogniu.
Całe szczęście, że mama samobójcy usłyszała, co się dzieje i zdążyła uciec z domu. Tylko dzięki temu udało jej się ocaleć z pożaru i wezwać strażaków, którzy uratowali jej syna. Ciężko poparzony mężczyzna leży teraz w szpitalu.
- Mój Boże! W niego chyba diabeł wstąpił - kobieta załamuje ręce, stojąc nad zrujnowanym w pożarze domem. - Nie wiem, czy tu będzie można jeszcze mieszkać. Co to teraz będzie? - pyta zalewając się łzami.