Sytuację opisuje kielecka gazeta.pl. Na jednym z przystanków autobusowych w niewielkiej miejscowości pod Kielcami ok. godziny 20.30 do autobusu wsiadała 17-latka. Według świadków zauważyła ona ludzi biegnących w stronę autobusu. Postanowiła go „zatrzymać” stając w drzwiach. Jednak kierowca zamknął je przytrzaskując jej nogę, a następnie ruszył ciągnąc za sobą dziewczynę. Zatrzymał się dopiero po 200 metrach. Nastolatka wylądowała w szpitalu.
- Autobus wyjechał z zatoki i włączył się do ruchu, ciągnąc dziewczynę po jezdni. Zatrzymał się po interwencji pasażerów – poinformował Tomasz Piwowarski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Dziewczyna z ogólnymi obrażeniami trafiła do szpitala.
Zobacz też: Warszawa. Autobus potrącił przechodnia!
Do Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji zgłosiła się matka dziewczyny i zażądała odszkodowania. Jednak przedstawiciele MPK twierdzą, że sprawa wyglądała nieco inaczej.
- Z naszej wiedzy wynika, że grupa mało zdyscyplinowanych młodych ludzi robiła sobie po prostu wygłupy, raz wysiadając z autobusu, innym razem wsiadając - twierdzi Elżbieta Śreniawska, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach
Pani prezes dodała również, że wersja przedstawiona przez świadków i nastolatkę mija się z prawdą. Według niej dziewczyna nie mogła chcieć zatrzymać autobusu dla biegnących do niego pasażerów, ponieważ było za ciemno, by mogła ich dostrzec.
- Jak miałaby dostrzec kogoś w oddali w takich warunkach? - pyta Śreniawska.
Sprawę wciąż bada policja.