Gdy rodzeństwo wyraziło sprzeciw dla takiego traktowania i oznajmiło, że nie opuści murów kościoła, dopóki nie uzyska podpisu proboszcza, potwierdzającego, że ich wniosek został przyjęty, ksiądz... wezwał policję. - Nie jesteśmy osobami wierzącymi, nie podoba nam się instytucja Kościoła w Polsce. Dlatego podjęliśmy świadomą decyzję o odejściu - opowiedziała Gazecie Wrocławskiej kobieta, biorąca udział w tym zajściu. Gdy wybrali się do parafii rzymskokatolickiej św. Michała Archanioła przy ul. B. Prusa 78 we Wrocławiu, na pewno nie przewidzieli szopki, w jakiej mieli brać udział. Policja wezwana na miejsce wysłuchała obu stron, a następnie zagroziła księdzu mandatem za nieuzasadnione wzywanie funkcjonariuszy. Dopiero w ich towarzystwie kapłan podpisał wniosek, ale nie omieszkał postawić własnego warunku: - Zaproponował, że podpisze nam wniosek, jeśli oświadczymy, że o całym zdarzeniu nie poinformujemy prasy - wyjaśnił mężczyzna zainteresowany wypisaniem z kościoła. A gdy dziennikarze Gazety Wrocławskiej wybrali się do parafii, ksiądz trzasnął im drzwiami przed nosem.
Zobacz też: ONR i ks. Międlar NIEWINNI- prokuratura umorzyła śledztwo