Pechowy podrywacz nie przeżył ataku. Zabójczyni trafiła zaś do aresztu. - To nie jest dobra kobieta, w oczach ma coś złego - twierdzi Maria Śmigalska (68 l.), matka zabitego. Kobieta nie wierzy, że jej syn mógł być chamski w stosunku do jakiejkolwiek pani. Zna go przecież jak nikt. Mieszkali razem przez 43 lata...
Co innego twierdzą świadkowie tragedii, do której doszło w miniony weekend. W mieszkaniu były wtedy cztery osoby. Oprócz Piotra i Małgorzaty jeszcze dwóch mężczyzn. Dla Śmigalskiego impreza była pretekstem do poderwania Gośki. Podobała mu się od dawna. Nie tracąc czasu, przystąpił do dzieła. Na początku rzucał komplementy i proponował czułości na boku. Ale wybranka stwierdziła, że woli innego z biesiadników - Janusza. To zdenerwowało Piotra. Jedną rękę wsadził jej pod bluzkę, drugą pod spódnicę. To podziałało na Małgorzatę inaczej, niż się spodziewał. Krzyknęła z wściekłości i złapała leżące na stole nożyce. Wbiła je mężczyźnie w pierś. Ugodzony w samo serce padł na podłogę. Ta zaczerwieniła się od krwi...
Lekarz, który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon. Policja zabrała zabójczynię. - Kobiecie został postawiony zarzut zabójstwa. Sąd postanowił, że powinna trafić do aresztu - mówi nadkomisarz Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy.
Małgorzacie Z. grozi dożywocie. W jej przypadku sąd najprawdopodobniej weźmie pod uwagę okoliczności łagodzące.