Wierzbna. Mała miejscowość na Dolnym Śląsku. To tutaj od 1 października, czyli od wybuchu afery hazardowej, ukrywa się były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Prawie w ogóle nie wychodzi z domu, rzadko wsiada do samochodu i wyjeżdża poza swoją posiadłość. Ostatnio spotkaliśmy go jednak, jak spacerował po Wierzbnie, a potem spędził godzinę na mszy w kościele.
Wolnego czasu ma bez liku, ale swoją pracę w Sejmie, którą zawdzięcza wyborcom, kompletnie lekceważy. Od wybuchu afery hazardowej w Sejmie miały miejsce cztery posiedzenia i odbyło się kilkanaście posiedzeń komisji. Chlebowskiego na Wiejskiej jednak nie było. W jego biurze poselskim na Dolnym Śląsku od dawna słyszymy, że posła nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie. Sam Chlebowski zapewniał wcześniej, że będzie na urlopie tylko parę dni. Formalnie zgodę na jego urlop wyraził marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (57 l., PO). Tyle tylko, że to kilkudniowe wolne zamieniło się już w prawdziwe "wakacje", bo Chlebowskiego nie ma w pracy od dwóch miesięcy.
Co na to eksperci? - Mamy niestety takie prawo w Polsce, jakie mamy. Niesprawny parlament i posłów, którzy są świętymi krowami. Powinni zawsze zależeć od wyborców, a nie od partyjnych liderów - mówi Robert Gwiazdowski (49 l.), prezydent Centrum im. Adama Smitha. Najwyższy czas, by Chlebowski się zdecydował: czy będzie dalej reprezentował swoich wyborców, czy też wypoczywał w luksusowym domu na Dolnym Śląsku. Jeżeli nie chce pracować, niech jak najszybciej zrezygnuje z poselskiego mandatu!