Jak już informowaliśmy, kiedy w Cieszynie odnaleziono ciało zmaltretowanego maluszka, śląska policja sprawdziła rodziny, w których powinny być 2-3-letnie dzieci.
Na pierwszy ogień poszły małżeństwa z problemami, korzystające z pomocy społecznej. Kiedy dzielnicowy pojawił się u Beaty Ch., powiedziała, że jej synka nie ma akurat w domu. I poprosiła, by policjant przyszedł następnego dnia. Ten zgodził się i dzień później kobieta zademonstrowała mu chłopca.
Dziś wiemy, że nie był to Szymuś, tylko Michaś - syn Anny Dejas (21 l.), córki Beaty Ch.
Pani Anna zaznacza, że nie miała pojęcia o całej tej mistyfikacji. Nie wiedziała, do czego matka potrzebuje Michałka ani że Szymuś nie żyje.
Babcia wykorzystywała swego wnuczka jeszcze kilka razy. Na przykład kiedy musiała iść na szczepienia z dzieckiem do przychodni. Zamiast Szymusia zaszczepiła Michasia...
- Moja matka po prostu co jakiś czas dzwoniła i mówiła, że chętnie weźmie na dzień czy dwa pod opiekę mojego syna - mówi Anna Dejas.
Ostatni raz Beata Ch. próbowała "wypożyczyć" wnuka, gdy już była poszukiwana przez policję. Tym razem jednak jej się to nie udało.
- Dzwoniła wtedy do mnie, że weźmie małego na jeden dzień, nawet się wstępnie umówiłyśmy, ale potem jej telefon był wyłączony. Już się nie odezwała. A za chwilę została zatrzymana przez policję - opowiada pani Anna.