Dziś już wiemy. Szymek, którego ciało znaleziono w stawie w Cieszynie 19 marca 2010 r., urodził się w Będzinie. I właśnie w tym mieście zginął. Potem jego ciałko zostało wyrzucone w stawie w Cieszynie, gdzie po kilku dniach zauważyli je przechodzący obok ludzie.
Policja trafiła na trop rodziców, gdy do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Będzinie zadzwoniła jedna z sąsiadek i powiedziała, że już bardzo długo nie widziała chłopczyka. W mieszkaniu zjawił się wtedy pracownik opieki społecznej, ale mimo że był umówiony, nikogo nie zastał. Do sprawy włączyła się policja... Wznowiono umorzone śledztwo.
Uderzające podobieństwo
Początkowo policjanci nie mogli porozmawiać z rodzicami, bo ci gdzieś wyjechali. Ale w sobotę Beata C. i jej konkubent pojawili się w mieszkaniu! Już po chwili na rękach obojga rodziców Szymka zatrzasnęły się kajdanki. Trafili na komisariat w Będzinie, a potem do prokuratury w Bielsku-Białej, gdzie usłyszeli zarzuty.
- Oboje przyznali, że są rodzicami dziecka znalezionego dwa lata temu w stawie - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej Małgorzata Borkowska.
Od Anny D. (21 l.), córki Beaty C. z pierwszego małżeństwa, pobrano materiał genetyczny do porównania z DNA chłopca. Dziś będą znane wyniki. To ostatecznie potwierdzi, czy dziecko ze stawu to Szymek.
Oszukała wszystkich
Dwa lata. Przez cały ten czas Beata C. ukrywała przed światem śmierć swego synka. Wyprowadziła w pole policjantów, prowadzących poszukiwania rodziców martwego maluszka, pracowników opieki społecznej, sąsiadów i najbliższą rodzinę. Jak to możliwe? - zastanawiają się dziś wszyscy. Przecież tuż po wyłowieniu ciała chłopczyka w Cieszynie jego zdjęcia obiegły wszystkie polskie media. Dlaczego nikt z otoczenia matki nie zareagował?- Beata powiedziała mi, że Szymka oddała do ośrodka adopcyjnego, dlatego nie miałam żadnych podejrzeń. Przecież już wcześniej część swych dzieci przekazała do adopcji - mówi jedna z sąsiadek.
W domu Beaty C. byli też policjanci. Rodzice najprawdopodobniej pokazali im wtedy cudze dziecko - dwuletniego wnuczka albo syna którejś z sąsiadek. Podobnie było w sierpniu 2011 r., gdy Beata C. stawiła się w przychodni z chłopczykiem do szczepienia.
Odpowie za zabójstwo
Beata C. usłyszała zarzut zabójstwa. Ale się nie przyznaje. Twierdzi, że chłopiec zginął podczas zabawy ze starszą siostrą, która skakała mu po brzuszku.
Inną wersję wydarzeń przedstawia partner matki, który odpowie za to, że nie pomógł Szymkowi. On twierdzi, że chłopiec wypadł matce podczas zabiegów pielęgnacyjnych.
Prokuratura na razie wypowiada się ostrożnie, nie chce ujawniać szczegółów zbrodni. Wiadomo jedynie, że Szymek zginął w Będzinie. Jak jego ciało znalazło się w oddalonym o ponad 100 km Cieszynie?
Najprawdopodobniej miejsce ukrycia zwłok wybrał ojciec chłopca, który jako kierowca znał tamte rejony. - Sprawa jest skomplikowana - dodaje prokurator Borkowska. Wczoraj do bielskiego sądu rejonowego trafiły dwa wnioski o areszt dla rodziców.
Anna D. (21 l.) przyrodnia siostra Szymusia: Wyrzeknę się matki
- Jeśli to wszystko się potwierdzi, to ja już na pewno nigdy nie odezwę się do swojej matki. To, co zrobiła, nie mieści się w głowie. Miałam nadzieję, że dziecko zginęło z ręki jego ojca, on był czasami bardzo agresywny, a matka była przez niego zastraszona. Na pewno pojadę do Cieszyna pomodlić się nad grobem Szymonka.