CHŁOPIEC Z CIESZYNA: Szymuś umierał kilka godzin. Matka ODPOWIEDZIALNA za śmierć dziecięcia

2012-06-26 17:31

Pobity i ciężko ranny. Umierał sam, pozostawiony na pastwę wyrodnych rodziców. A wystarczyło, żeby zadzwonili na pogotowie... Niestety Beata Ch. (40 l.) i jej konkubent Jarosław R. (41 l.), bojąc się odpowiedzialności, po prostu patrzyli, jak ich dziecko umiera. Jak zwierzęta! Wczoraj sąd zdecydował o ich areszcie na 3 miesiące. Matce Szymusia postawiono zarzut zabójstwa, grozi jej 25 lat więzienia. Jej konkubent odpowie za nieudzielenie pomocy.

Ta historia wstrząsnęła całą Polską. Ciało dwuletniego bezimiennego chłopca znaleziono 19 marca 2010 roku w cieszyńskim stawie. Potem były dwa lata bezowocnych poszukiwań. I gdy nadzieja już zgasła, a policja zawiesiła śledztwo, odnaleziono wyrodnych rodziców chłopca i wtedy poznaliśmy jego imię: Szymuś.

Dziś poznajemy nowe fakty o strasznym losie, który spotkał to dziecko.

Protokół sekcji zwłok Szymusia mówi, że chłopiec konał w męczarniach.

- Śmierć nie nastąpiła od razu - tłumaczyła Małgorzata Borkowska z Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej. - Doszło do niej na skutek urazu jamy brzusznej spowodowanej pęknięciem jelita cienkiego, przez co nastąpiło zapalenie otrzewnej.

Uderzyła matka?

Wiele wskazuje na to, że to matka skatowała dziecko. Prokuratura nie chce ujawniać szczegółów śledztwa, nie mówi o tym, jak doszło do urazu, ale stawiając Beacie Ch. zarzuty zabójstwa, obarcza ją odpowiedzialnością za śmierć dziecka.

Z protokołu wynika też, że od chwili zgonu dziecka do momentu odnalezienia zwłok na nabrzeżu stawu w Cieszynie minęło kilka dni, a na ciele chłopca ujawniono otarcie naskórka w okolicy kolana i zaczerwienienie skóry na policzku i czole.

Beata Ch. i Jarosław R. zostali wczoraj decyzją sądu aresztowani tymczasowo na trzy miesiące. - W uzasadnieniu sąd przyjął, że zachodzi obawa matactwa ze strony podejrzanych - oświadczył prezes sądu Mariusz Grążawski. - W stosunku do podejrzanej wzięto też pod uwagę fakt, iż zarzucany jej czyn zagrożony jest wysoką karą. Oboje podejrzani wreszcie ukrywali się w ostatnich dniach przed organami ścigania i pozostawieni na wolności mogliby to ponownie zrobić.

Wniosek o areszt sąd miał rozpatrywać jeszcze przed południem. Doszło jednak do opóźnienia, bo ktoś zadzwonił do sądu z informacją o podłożonej bombie. Są też wyniki badań DNA chłopca. Na razie nieoficjalne. Według portalu Gazeta.pl potwierdzają one, że dziecko wyłowione ze stawu to syn Beaty Ch. i Jarosława R.

Dzieci do niego lgnęły

Siostra Jarosława R. nie może się pogodzić z tym, że jej brat mógł wziąć udział w tak okropnym czynie. - On był taki dobry dla swych dzieci, one wręcz do niego lgnęły - mówi Małgorzata L. - Były zadbane, dobrze ubrane. Nie wierzę w to. To musiał być wypadek - zaklina się.

Śledztwo prowadzone przez prokuraturę nabiera rozpędu. Wczoraj w będzińskim mieszkaniu ekipa z policji przeprowadziła dokładne oględziny. Czy jednak po ponad dwóch latach od dokonania przestępstwa takie oględziny mogą wnieść coś istotnego do śledztwa?

Kontrola w MOPS-ie

Tymczasem Łukasz Komoniewski, prezydent Będzina, nakazał kontrolę Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, którego pracownicy odwiedzali rodzinę chłopczyka. - Zabezpieczyliśmy dokumenty, specjalny zespół prowadzi kontrolę i sprawdzamy działania pracowników społecznych - mówi prezydent miasta. - Jeśli okaże się, że ktokolwiek zawinił, że procedury, prawo zostało złamane, to winni uchybień zostaną zwolnieni - zapowiada Komoniewski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki