Dumą bazy w Łasku jest 16 "Jastrzębi", które stacjonują tu od 2008 roku. - Wyszkolenie jednego pilota do lotów na F-16 kosztuje około 4 milionów dolarów - mówi kapitan Marek Kwiatek, oficer prasowy jednostki.
Tylko nieliczni mają szansę, by zostać pilotem takiej maszyny. - Z kandydatów, którzy chcieliby latać na F-16, taką szansę będzie miało ledwie kilka procent - dodaje kapitan Kwiatek. - Trzeba przede wszystkim skończyć szkołę lotniczą w Dęblinie. Ale żeby do niej się dostać, należy mieć niesamowite zdrowie. "Odsiew" z powodu warunków zdrowotnych jest bardzo duży - zauważa.
Trzeba też doskonale znać język angielski, bo w łaskiej bazie wszystkie odprawy i komunikacja między wieżą kontroli lotów a pilotami odbywają się w tym języku. Potem jest intensywny kurs w Stanach Zjednoczonych.
F-16 to pierwszy samolot w polskim wojsku, który ma możliwość tankowania w powietrzu. Każdy pilot w ramach ćwiczeń raz na pół roku musi takie tankowanie zaliczyć.
Prędkość maksymalna, jaką ta maszyna może osiągnąć, to 2500 km/h. Zazwyczaj jednak piloci latają z bardziej ekonomiczną prędkością około 900 km/h. Jeżeli ktoś chciałby takim samolotem przelecieć się nad morze, to lot z Łasku pod Łodzią do Gdańska zajmie mu... kwadrans. F-16 to też bardzo bezpieczna maszyna. Nigdy nie został strącony przez inny samolot. Piloci, którzy nimi latają, zestrzelili za to 70 samolotów wroga. - Praca pilota wojskowego to wyjątkowa pasja - mówi jeden z nich, porucznik Leszek Siemieniewicz.
As przestworzy
Podpułkownik Tomasz Jatczak (40 l.), dowódca grupy działań lotniczych
32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku, przeleciał na F-16 ponad 500 godzin. Swoją przygodę z lotnictwem rozpoczął w 1988 roku, gdy został przyjęty do liceum lotniczego w Zielonej Górze. Po nim wstąpił do Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Do bazy w Łasku trafił w 1999 roku. Szkolenie przygotowujące go do lotów na F16, które przeszedł w Stanach Zjednoczonych, trwało ponad rok. - Na początku mieliśmy szkołę naziemną, gdzie poznawaliśmy samolot od strony technicznej. Później były zajęcia teoretyczno--praktyczne, podczas których uczyliśmy się latać na symulatorze. Na koniec zajęcia w samolocie. Pierwsze wrażenie, jakie miałem, gdy do niego wsiadłem, to bardzo dobra widoczność z kabiny, która pozbawiona jest jakichkolwiek metalowych elementów i ogromna ilość informacji, które docierają do pilota w jednym momencie. Część z nich wyświetlana jest na szybce wartego - bagatela - 450 tysięcy złotych hełmu pilota - informuje.