- Byliśmy z Niego tacy dumni. Gdy wyjeżdżał od nas, wstępował do szkoły lotniczej w Dęblinie i później, gdy zasiadł za sterami najważniejszego samolotu w kraju - opowiada Józef Ślipko (57 l.), emerytowany policjant dzielnicowy, sąsiad i przyjaciel rodziców pana Roberta. - Uważaliśmy go za wybrańca, tak wiele osiągnął. Mam nadzieję, że dzieci w naszej szkole będą się o nim uczyły na lekcjach - dodaje smutno.
Wszyscy czekają na powrót ciała pana Roberta w rodzinne strony. Na jego pogrzeb przyjdzie całe miasto. Pilot zostawił żonę i siedmioletnią córeczkę Martynkę.