Kilka tygodni temu wyszło na jaw, że pilnie strzeżony pałacyk prezydenta Bronisława Komorowskiego w Ciechocinku został okradziony. Nieznani sprawcy zdjęli z budynku miedziane rynny warte około 600 złotych. Dla miejscowych policjantów ta kradzież była ujmą na honorze. Stanęli na głowie i zatrzymali sprawców tego zuchwałego i brawurowego skoku.
Marek Strojek (36 l.) i jego dwaj kompani, Jakub Stefanowski (33 l.) i Łukasz Migdalski (24 l.), przyznali się do kradzieży i by nie chodzić po sądach, dobrowolnie poddali się karze.
- Ja mam zasady. Nie ruszam kościołów. Papież to świętość. Gdybym wiedział, że to jest pałacyk prezydenta Komorowskiego, też bym go nie tknął - zapewnia teraz Marek Strojek, który w Ciechocinku nazywany jest Robin Hoodem, bo kiedy jest przy pieniądzach, nie szczędzi ich biedniejszym.