Chorzy na raka płuc są zrozpaczeni

W kwietniu ówczesny wiceminister zdrowia obiecywał, że dwa innowacyjne leki, na które i pacjenci, i lekarze tak długo czekali, otrzymają refundację. – Zwłaszcza jeden z nich wykazuje rewelacyjne działanie – dodaje Anna Żyłowska. – Znam kilku chorych, którzy byli w bardzo złym stanie, a gdy rozpoczęli kurację tym lekiem, kupowanym za własne pieniądze, odzyskiwali siły. Tylko że pieniądze zbierane po rodzinie i znajomych już się skończyły… – stwierdza prezes stowarzyszenia. Co dalej, nie wiadomo Leki, o których wspomina pani prezes, są refundowane m.in. na Litwie, Węgrzech, Słowacji, w Rumunii, w krajach o zbliżonym do naszego PKB. I nie wiadomo, co będzie z nimi dalej. Jak zresztą z wieloma innymi lekami oczekującymi na refundację. Okazuje się bowiem, że wśród urzędników ministerialnych, decydujących o polityce lekowej, znajdują się byli pracownicy firm farmaceutycznych albo ich współpracownicy czy konsultanci. A wiadomo, ręka rękę… W każdym razie, jakkolwiek by na to patrzeć, musi dochodzić do konfliktu interesów. I zapewne dochodziło. Konieczne regulacje Takie sytuacje absolutnie nie powinny mieć miejsca. Dlatego konieczne są, niezależnie od przepisów postępowania administracyjnego, wewnętrzne regulacje w Ministerstwie Zdrowia. Powinno być jasno określone, że urzędnicy odpowiedzialni za politykę lekową, uprzednio związani z firmami farmaceutycznymi, nie mogą uczestniczyć w decyzjach refundacyjnych. A obecny wiceminister zdrowia był właśnie z jedną z takich firm związany. I choćby teraz chciał jak najlepiej, jego przeszłość może kolidować z interesem pacjentów. I może upłynąć sporo czasu, zanim to się zmieni. – A co z nami, tak ciężko chorymi? – pyta Anna Żyłowska. – Chorym na raka płuc bez dostępu do innowacyjnych leków pozostaje niewiele czasu. A rak płuca stanowi dziś pierwszą przyczynę zgonów z powodu nowotworów złośliwych – podkreśla.

Zobacz: Elbląg: Zagrożenie POWODZIĄ! RELACJA NA ŻYWO

Przeczytaj też: Kobylnica: WYKOLEIŁ się pociąg osobowy. Są RANNI [ZDJĘCIA]

Polecamy: Śmierć harcerek w Suszku. Tragedii można było uniknąć?