- Jezus, Maria! - Maria Niciejewska (67 l.), babcia dziewczynki, chowa twarz w dłoniach. - Natalka miała tak wiele planów. Chciała zostać policjantką. Kończyła gimnazjum i już się cieszyła z nadciągających wakacji. A tu w jednej chwili życie całej naszej rodziny legło w gruzach - rozpacza.
Do tragedii doszło na drodze krajowej nr 8 w miejscowości Chorzyna między Bełchatowem a Wieluniem. Kierowca dostawczego citroena jumpera, pochodzący z województwa dolnośląskiego, na łuku drogi stracił panowanie nad samochodem. Wjechał w dzieci. Natalia zginęła, a pozostała trójka gimnazjalistów w ciężkim stanie została przewieziona do szpitali w Łodzi i Wieluniu.
- Najprawdopodobniej kierowca zasnął za kierownicą - mówi aspirant Waldemar Kozera z policji w Wieluniu. - Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że idąc od strony swoich domów, uczniowie przeszli na drugą stronę jezdni, na wydzielone pobocze, z którego mieli zejść na chodnik. Wtedy wjechał w nich samochód.
Jan Rogala (65 l.), dziadek Natalii, był na miejscu wypadku dosłownie minutę po tym, jak rozpędzone auto staranowało jego wnuczkę. - Widok był makabryczny. Przecież te dzieci codziennie chodziły tą drogą. Kto mógł przypuszczać, że tak się stanie? - nie potrafi powstrzymać łez.
Kierowca busu został zatrzymany. Był trzeźwy. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi mu do 8 lat więzienia.