Dom Kononowicza na pierwszy rzut oka wygląda normalnie. Ale gdy podejdzie się bliżej, można dostrzec frontowe okna, które w nocy chronią potężne, stalowe okiennice. Na ścianie widać zacieki po rozbitych jajkach. Na trawie przed domem leżą puszk i butelka po wódce z wtłoczoną do środka... martwa myszą.
- Nazywam się Kononowicz Krzysztof, tutaj mieszkam razem z matką, inwalidką pierwszej grupy i bratem. I widzi pani, co się dzieje. Chuligani grożą, jajkami, kamieniami rzucają w ścianę, w okno - oświadczył dziennikarce "Kuriera Porannego", którą wezwał na pomoc.
Kononowicz narzeka na działania policjantów. Jego zdaniem, funkcjonariusze zamiast interweniować robią sobie... żarty.
- Przyjedzie tylko policja do mnie, zobaczy takie rzeczy, o takie o, i jak pani przypuści? Co się dzieje? Policjant jest i tako o do mnie: nazwisko!!! imię!!! adres!!! data urodzenia!!! i miejsce urodzenia!!! I już ja mam sprawę wytoczoną, że za takie rzeczy bezpodstawnie wzywam radiowóz. O. To butelka po piwie rozbita o dom - tłumaczy Kononowicz. - Policja podjedzie tylko radiowozikiem, zobaczy i tylko "hahaha, hahaha" i tak jak tu dałem przykład, tylko śmieje się - dodaje
- Dlaczego ludzie są tacy złośliwi w stosunku do pana, jak pan myśli? A może sąsiedzi też mają takie problemy jak pan? - pytała dziennikarka. - Tylko ja mam. Nie wiem dlaczego. Z sąsiadami dobrze żyję. Ale chuligani przyjdą, napici. A ja jako znany i biorący udział w polityce, to mnie trzeba uziemić - tłumaczy polityk.
Zobacz, co mówi Krzysztof Kononowicz: