Ci z nas, którzy mają kredyt mieszkaniowy we frankach szwajcarskich (ale też w euro czy dolarach), cieszą się z nowej ustawy. W myśl niej osoby te mają nie ponosić pełni konsekwencji wahań kursów walut. Część ich zadłużenia ma zostać po prostu umorzona. To pomoże tym, którzy w wyniku drożenia franka czy euro w stosunku do złotówki zostali zmuszeni do spłacenia o wiele wyższego kredytu niż zaciągnęli. Brzmi dobrze? Niekoniecznie. Natura oraz ekonomia nie znoszą próżni – aby system finansowy zachował stabilność, ktoś musi ponieść koszty ulg dla „frankowiczów". Ich ciężar spadnie nie tylko na banki, ale także na każdego „statystycznego Kowalskiego". Bez względu na to, czy kiedykolwiek brał kredyt czy też nigdy tego nie robił.
Eksperci biją na alarm
Przyjęta na początku sierpnia, a przepracowywana właśnie przez senatorów, ustawa o pomocy dla osób zadłużonych w obcych walutach od samego początku budzi wiele emocji. Im prace nad nią są bardziej zaawansowane, tym opinie na temat jej wpływu na gospodarkę są gorsze. Na jej temat negatywnie Wypowiedzieli się zarówno Przedstawiciele banków, jak ekonomiści i instytucje nadzorujące stabilność finansową. Skrytykowały ją m.in. Komisja Nadzoru Finansowego, Komitet Stabilności Finansowej, Związek Banków Polskich oraz Europejski Bank Centralny. Również premier Ewa Kopacz wyraziła swoje obawy przed jej uchwaleniem. Tym bardziej dziwi, że posłowie zagłosowali za jej przyjęciem w takim kształcie.
Ustawa o szczególnych zasadach restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych, jeśli wejdzie w życie, umożliwi przewalutowanie kredytu po historycznym kursie. W praktyce oznacza to, że jeśli zaciągnęliśmy kredyt we frankach czy dolarach i spełniamy określone w ustawie warunki, to po uchwaleniu nowego prawa będziemy mogli ubiegać się o przeliczenie pozostałej do spłaty kwoty na złotówki nie po obecnym kursie, ale po kursie z dnia, kiedy ten kredyt zaciągnęliśmy. Jeśli po przewalutowaniu okaże się, że kurs byłby dla kredytobiorcy niekorzystny wówczas różnica kursowa zostanie umorzona, a koszty tej operacji w zdecydowanej większości ma ponieść bank.
44proc. w polskim sektorze bankowym stanowi kapitał krajowy |
Będzie miło, ale drogo
Co takiego niepokojącego zapisane jest w ustawie? o tym, że osoby zadłużone w obcych walutach potrzebują dziś „koła ratunkowego", dyskutuje się od wielu miesięcy. Chociaż ekonomiści słusznie podnoszą argument, że to pomoc dla osób, które potrzebujące raczej nie są, bowiem kredyty mieszkaniowe należą do grupy najlepiej spłacanych. Kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich (bo te w konsekwencji ostatnio podlegały największym wahaniom kursu ) zaciągane były głównie przez osoby zamożne i o wysokiej zdolności kredytowej. Co więcej, kredyty mieszkaniowe w obcych walutach były zdecydowanie tańsze, a w niektórych przypadka również obecnie są tańsze o d tych złotówkowych. Kredytobiorcy nie mogli nie zdawać sobie sprawy z ryzyka. Oczywiste jest bowiem, że kursy walut wahają się (czasem bardzo gwałtownie) i reagują nawet na z pozoru nieważne wydarzenia na świecie. Poza tym banki na bieżąco informowały i ostrzegały o możliwości podwyżki. Związek Banków Polskich od niemal 10 lat ostrzega przed zaciąganiem kredytów w walucie, w której nie zarabiamy. Podejmował nawet próby uregulowania prawnego uniemożliwiającego podejmowanie takich ryzykownych zobowiązań finansowych.
Twarde prawo ekonomii
Początkowo obecnie dyskutowana ustawa zakładała, że kosztami tych ulg zostaną obciążeni w równym stopniu kredytobiorcy i banki. Jednak w ostatniej chwili Sejm uchwalił ustawę wraz poprawką przenoszącą 90 proc. kosztów tego zabiegu na banki. Zmieniły się warunki udzielania pomocy. Pierwotnie ustawa miała pomóc najuboższym, a więc tym, którzy zaciągnęli kredyt, by kupić mieszkanie nie większe niż 75 mkw. Lub dom o powierzchni do 100 mkw. Jednak przegłosowano ją z poprawką, która łagodzi te ograniczenia – o umorzenie mogą starać się właściciele nawet 100 mkw mieszkań oraz 150 mkw domów. W efekcie wszyscy zapłacimy za kredyty najbogatszej grupy dłużników. Nawet tych, którzy poradziliby sobie bez tego wsparcia.
21mld zł - przynajmniej tyle zapłacimy wszyscy za pomoc frankowiczom |
Ustawa, choć jeszcze nie weszła w dziś zbiera żniwo. Jej przyjęcie przez Sejm wywołało panikę na giełdzie. Narodowy Bank Polski szacuje, że straty banków w wyniku wprowadzenia nowego prawa mogą sięgać nawet 21 mld zł (gdyby ustawa została przyjęta w pierwotny kształcie, byłyby o ponad połowę mniejsze). To naprawdę gigantyczne pieniądze. Przeniesienie niemal całości kosztów umarzania kredytów na banki tylko pozornie wydaje się korzystne dla kredytobiorców. W rzeczywistości uderzy ono rykoszetem w każdego z nas. Najwyższy czas rozprawić się z mitami, że banki nie płacą podatków i są w lwiej większości obcym kapitałem pomnażanym na naszym rynku. Kapitał krajowy w polskim sektorze bankowym to aż 44 proc. Warto też pamiętać, że sektor bankowy jest jednym z największych płatników podatków. Tylko w ubiegłym roku banki odprowadziły do budżetu państwa niemal 4 mld złotych. Tak gigantyczne straty i mniejsze przychody banków oznaczają mniejsze wpływy do państwowej kasy z tytułu CIT. To zaś przełoży się na spowolnienie gospodarcze, Pogorszenie jakości życia i może zmniejszyć bezpieczeństwo naszych oszczędności, wzrost bezrobocia oraz... drastyczne zaostrzenie warunków, które trzeba spełnić, by dostać kredyt w banku.