Ci debile mogli mnie zabić

Pan Mariusz już zawsze będzie pamiętał ogłuszający huk i brzęk tłuczonej szyby, kiedy półtorametrowa belka wbiła się w jego auto jak taran. Spokojnie jechał do domu, cieszył się już na wieczór spędzony z ukochaną rodziną. Nic nie zapowiadało, że zaraz jego życie zawiśnie na włosku.

Choć było ciemno, jego wzrok złapał sylwetki dwójki mężczyzn majstrujących przy czymś na szczycie wiaduktu, pod którym miał zaraz przejechać. - Ja ich nawet widziałem. Ale czy ktokolwiek mógłby przypuścić, że zamierzają rzucić w moje auto belką? - pyta ciągle roztrzęsiony mężczyzna.

Nagle niesamowita siła wcisnęła go w fotel. W tej samej sekundzie jego uszy prawie eksplodowały od koszmarnego huku. - Kątem oka widziałem, jak belka przelatuje przez przednią szybę mojego auta. Wbiła się w siedzenie pasażera, lekko odbiła. Na szczęście nie w moją stronę - opowiada przerażającą scenę.

Był w szoku, ale szybko się opanował. - Skojarzyłem, że to ci z wiaduktu rzucili na mnie belkę - mówi. Postanowił złapać głupków. Wyskoczył ze zmasakrowanego samochodu i zaczął gonić "żartownisiów". Słyszał ich głupkowaty chichot - dla nich to była świetna zabawa!

Jednego udało mu się dogonić. - Dopadłem go, a byłem tak zdenerwowany, że nie wiem, jakby się to dla niego skończyło. I właśnie w tym momencie nadjechała policja - opowiada pan Mariusz.

Złapanym był Mariusz K., oczywiście pijany. W jego krwi było 1,5 promila alkoholu. Jego kompan Krystian O. zdołał uciec, ale wpadł już na drugi dzień. To właśnie Krystian O. rzucił potężną belką.

Obaj bezmyślni bandyci staną teraz przed sądem. Według prawa za to, co zrobili, dostaną jakieś pięć lat więzienia. Czy jednak taka kara będzie wystarczającą nauczką dla tych debili?