Wszystko zaczęło się 30 lat temu od majówki nad jeziorem. 24-letni Daniel zabrał na nią młodszą o 7 lat koleżankę Ludmiłę K. (obecnie 47 l.). Wkrótce urodziła się Ania, która według Ludmiły została poczęta podczas miłosnego uniesienia z Danielem.
- Z moich wyliczeń wychodziło, że od naszego jednorazowego majowego szaleństwa do urodzenia minęło 10 miesięcy! - mówi pan Daniel. Niestety, nikt mu nie wierzył, że nie jest ojcem Ani. Musiał zacisnąć zęby i płacić.
Aż kilka tygodni temu wpadł na pewien pomysł... Wyrwał Ani kilka włosów i dał do zbadania do prywatnego laboratorium. I co wyszło? Że nie jest ojcem osoby, od której pochodziły włosy!
Ludmiła K. jest oburzona. - Te włosy, co dał do analizy, to pewnie kudły jakiegoś psa! - wykrzykuje.
Sąd w Kamieniu Pomorskim zlecił wykonanie kolejnych badań DNA. Jeśli się potwierdzą, niewykluczone, że kobieta będzie musiała oddać pieniądze, które wyciągnęła od Daniela B.