- Szef CBA poinformował na spotkaniu z szefem rządu, iż nie widzi podstaw do postawienia zarzutów ówczesnemu ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu i ówczesnemu szefowi klubu PO Zbigniewowi Chlebowskiemu (głównym bohaterom afery hazardowej) – mówił Cichocki. - Deklaracja była jednoznaczna: po przeanalizowaniu materiałów CBA nie ma dowodów na popełnienie przestępstwa – zeznawał.
Czytaj też: Kamiński oskarża: PO na usługach szemranego biznesmena
Innego zdania był we wtorek szef CBA, który mówił, że „kodeks karny będzie miał zastosowanie i zleciłem analizę prawno-karną. Ani razu nie mówiłem, że są to działania nieetyczne, ale niezgodne z prawem”.
Jednocześnie Cichocki podkreślił, że nie wie, skąd biznesmeni dowiedzieli się o prowadzonej przeciwko nim akcji CBA. - Nie byłem źródłem przecieku z afery hazardowej. A skąd Sobiesiak posiadał takie informacje? Czy posiadł ją w wyniku przecieku czy własnej inteligencji i sygnałów, które odebrał od różnych ludzi, tego nie wiem – mówił minister.
Podczas przesłuchania nie obyło się też bez „dziwnych” pytań. Jeden z członków komisji dopytywał Cichockiego o zarobki byłego szefa CBA Kamińskiego. - Czy jego pensja wypłacana jest na podstawie przepisów o resortach? Czy też tak jak innym funkcjonariuszom służb specjalnych?- pytał poseł PO.
Podobne pytania zadawał Zbigniew Wassermann z PiS. - W pańskim raporcie ze spotkania premiera z bohaterami afery nie wymienił pan Schetyny, chociaż wicepremier tam był. Czy pan skłamał? - pytał poseł PiS. - Nie skłamałem – odpowiadał Cichocki. - Ale Schetyna tam był, więc pan nakłamał w tym raporcie – ripostował Wassermann. - Nie miałem takiej wiedzy kiedy pisałem ten raport, więc ten raport nie kłamie! - odcinał się minister.