Horror w Ciecierzynie-Piekle (woj. opolskie), o którym pisaliśmy w sobotę, wstrząsnął całą Polską. Według ustaleń śledczych Aleksandra J. Urodziła dziecko 30 listopada. Wsadziła noworodka do reklamówki, udusiła, a ciałko wrzuciła do pieca.
Przed porodem wiele razy rozmawiała ze swoją krewną – młodą dziewczyną, która też była w ciąży i nie mogła doczekać się chwili, gdy jej dziecko przyjdzie na świat. Aleksandra J. uspokajała ją, że chłopcy zawsze rodzą się po terminie, że czas oczekiwania szybko jej zleci. Tłumaczyła jak przewijać, kąpać maleństwo, radziła żeby nie przyzwyczajać dziecka do noszenia na rękach… Robiła z siebie przykładną i doświadczoną matkę. A w tym samym czasie sama obmyślała w jaki sposób zamordować własne dziecko, które nosiła pod sercem i co zrobić później ze zwłokami. Aleksandra J. miała w tym doświadczenie, bo wcześniej urodziła w domu najprawdopodobniej trójkę dzieci, których zwłoki zakopała na swojej posesji.
To kobieta o dwóch obliczach. Pozowała na troskliwą mamę, dobrotliwą ciocię. Imała się zajęć finansowanych przez urząd pracy. Pracowała m.in. w świetlicy i w przedszkolu. Zdawało się, że opieka nad dziećmi jest jej powołaniem. A w domu skrycie zabijała kolejne noworodki.
To ciemne oblicze wyszło na jaw, gdy Ośrodek Opieki Społecznej w Byczynie zaalarmował policję. Aleksandra J. Kilka razy była w ośrodku prosząc o pomoc w zakupie węgla, pracownicy zauważyli, że najpierw była w zaawansowanej ciąży, później brzuch zniknął, a dziecka nie było.
Wciąż nie znana jest rola Dawida W. (36 l.), partnera kobiety. Jest kierowcą ciężarówki, którą jeździł po Europie. W domu bywał rzadko. Możliwe jednak, że i on usłyszy zarzuty prokuratora. Przypomnijmy, że Aleksandra J. została już aresztowana pod zarzutem zabójstwa noworodka, którego znaleziono w piecu. Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że dziecko urodziło się żywe. Matka potwór przyznała się do winy. Teraz śledczy czekają na wyniki badań szczątków odkrytych na posesji przez policjantów. MT