Cieciu Graś wprowadź kolegów na salony

- Mamy wśród nas współpracownika premiera! - cieszą się. Są przekonani, że teraz ich trudny los się odmieni. Liczą, że minister pomoże załatwić jakąś fuchę w administracji albo wyjazd na placówkę w słonecznym kraju.

- To dobrze, że mamy wreszcie prawdziwego rzecznika dozorców w rządzie - cieszy się Józef Wójciak (68 l.), który opiekuje się kamienicą przy ul. Śniadeckich w Warszawie. Pan Józef mówi wprost: - Jak pan Graś by pomógł, mógłbym się zatrudnić w Ministerstwie Finansów. Z matematyki byłem niezły. Zresztą dobry dozorca wszędzie sobie poradzi! - zapewnia. Zadowolenia nie kryje też Józef Rutkowski (59 l.), dozorca w zabytkowym pałacu w Supraślu. - To dla mnie zaszczyt, że jest wśród nas minister Graś. Choć słyszałem, że nie jest zbyt dobrym dozorcą i trochę psuje nam markę. Ta robota to ciężki kawałek chleba - ucina. Pan Józef zarabia na rękę 1000 zł. Chętnie dorobiłby parę stówek. - Może pan Graś załatwiłby mi jakąś fuchę na placówce w słonecznym kraju. Pan wie, ja nie lubię śniegu odgarniać.

Choć od ujawnienia przez nas afery Grasia minęło kilkanaście dni, jej echa nie milkną. Opozycja dalej domaga się dymisji rzecznika rządu. Młodzi działacze PiS chcą zaś przeprowadzić zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów mieszkaniowych Grasia.

Nie oszczędzają go także partyjni koledzy. - Od strony prawa cywilnego i skarbowego, jeżeli jest jakiś dochód, to powinien to uregulować - skrytykowała go na antenie Radia Zet Hanna Gronkiewicz - Waltz (57 l.), prezydent Warszawy. Przypomnijmy: to "SE" ujawnił, że minister Graś od 13 lat mieszka w zabytkowej kamienicy należącej do niemieckiego przedsiębiorcy. Mieszka za darmo. I nie wstydzi się, że przyjmuje od Niemca taki prezent. Bo twierdzi, że odpracowuje opiekując się domem. Nasz rzecznik, dozorca.