Do tej makabrycznej zbrodni doszło w nocy z soboty na niedzielę w jednym z mieszkań w familoku przy ul. Kanałowej. Tam mieszkanie wynajmował poszukiwany teraz przez policję Daniel Cygan, pseud. Głuchy. Wraz z Antonim P. zaprosił do mieszkania Ewę T. Ofiara nie mogła spodziewać się, jaki los szykują dla niej zwyrodnialcy.
Najpierw było przyjemnie. Przyjęcie się rozkręcało, nie brakowało alkoholu. Potem jednak w Daniela Cygana i Antoniego P. wstąpił diabeł. Nabrali ochoty na igraszki z Ewą T. Gdy się sprzeciwiła, zaczął się horror. Policja przypuszcza, że opierająca się Ewa T. została wzięta siłą, ale po zaspokojeniu swojej chuci bandyci wcale się nie uspokoili. Zaczęli dosłownie torturować ofiarę. Nożem cięli kobietę po całym ciele, na zmianę ją przyduszając. To jednak wciąż było za mało dla bezdusznych katów.
W chwilach, kiedy Ewie T. wracała świadomość, oprawcy sypali na jej rany sól. Gdy kobieta przestała dawać oznaki życia, mordercy postanowili pozbyć się ciała. Nie chciało im się jednak nieść zwłok ofiary kilka pięter w dół, więc zrzucili jej nagie ciało przez okno. Potem zbiegli na dół i wrzucili do pobliskiego kanału wpadającego do rzeki Szarlejka. Na pływające twarzą w dół ciało Ewy T. natknął się dzień później jeden z mieszkańców ul. Kanałowej, gdy przyszedł nad kanał nazbierać robaków do wędkowania.
- To bestie, prawdziwe bestie. Jak można coś takiego zrobić niewinnej kobiecie? Ewa nie zasłużyła na ten los. Choć się rozstaliśmy cztery lata temu, zawsze ją lubiłem i szanowałem. Gdybym wiedział, że oni planują taką zbrodnię, pilnowałbym jej na każdym kroku - mówi wstrząśnięty Jan T. (57 l.), były mąż ofiary.
Antoniego P. policja złapała tego samego dnia wieczorem. Już został aresztowany. Wypiera się udziału w zabójstwie. Na razie postawiono mu m.in. zarzuty zbezczeszczenia zwłok i niezawiadomienia o przestępstwie. Daniel Cygan ma odpowiadać za morderstwo, jednak wciąż jest poszukiwany. - Prosimy wszystkich, którzy mogą wiedzieć o miejscu jego pobytu lub mają informacje mogące pomóc w śledztwie, żeby się z nami skontaktowali - apeluje Piotr Budzyń (46 l.), oficer prasowy policji w Piekarach Ślaskich.