"Super Express": - Włodzimierz Cimoszewicz nie zostanie sekretarzem generalnym Rady Europy...
Paweł Kowal: - Dla Donalda Tuska oznacza to, że delikatne pozbycie się Cimoszewicza powiodło się tylko częściowo - został wyłączony z życia politycznego na czas wyborów do Europarlamentu, ale pozostaje kwestia przyszłorocznych wyborów prezydenckich, na których Tusk, jak ćwierkają wszystkie wróbelki, głównego konkurenta na swojej części sceny politycznej upatruje właśnie w Cimoszewiczu.
- Prezentujecie panowie inne poglądy polityczne, ale jesteście przedstawicielami majestatu Polski. Dlaczego nasz kraj przegrał walkę o prestiżową funkcję?
- Błędem rządu było obstawienie w jednym sezonie politycznym aż trzech ważnych stanowisk: szefa generalnego NATO, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i sekretarza generalnego Rady Europy.
- Nie jest winą rządu, że pojawiły się trzy wakaty.
- Nie jest też tak, że wszystkie państwa wystawiają swoich kandydatów na wszystkie wakujące urzędy. Trzeba dobrze wybrać priorytety. Nie każde głosowanie się wygrywa, ale nastąpił poważny błąd w przygotowaniach do wyborów. Porównajmy dwie kampanie: Buzka, który mówił o problemach w relacjach UE i Polski z Rosją, oraz Cimoszewicza unikającego tematów, o których i tak wszyscy wiedzą, że są dla nas trudne. Ta nieszczerość w lobbingu odbiła się na niekorzyść Polski.
- Z trzech prestiżowych funkcji tylko jedna będzie w rękach Polaka...
- Jerzemu Buzkowi, nowemu przewodniczącemu Europarlamentu, pomogła nie tylko dobra kampania, ale też poparcie Niemców, którzy liczą, że przedstawiciel ich kraju obejmie to stanowisko w drugiej połowie kadencji.
- Które z tych stanowisk byłoby dla Polski najlepsze?
- Tak jak jest, jest dobrze. Cieszmy się z tego, co mamy.
Paweł Kowal
Były wiceminister spraw zagranicznych, obecnie eurodeputowany PiS