Super Historia 14.01

i

Autor: AP

Cmentarzysko na dnie Bałtyku

2019-01-14 9:00

Morze Bałtyckie to największy podwodny cmentarz. Tu spoczywają między innymi Wilhelm Gustloff, Goya i Steuben – trzy legendarne wraki, bohaterowie morskich tragedii w czasie II wojny światowej. To jednak nie wszystko…

Największa morska katastrofa

Transportowiec „Wilhelm Gustloff”został zaatakowany 30 stycznia 1945 roku niedaleko Łeby. W lodowatych wodach Bałtyku mogło zginąć ok. 10 tys. osób. Była to największa tragedia morska w historii.

Przedwojenny pasażerki liniowiec we wrześniu 1939 r. pełnił funkcję okrętu szpitalnego, później stał się również bazą dla U-bootów. Do 1945 r. „Wilhelm Gustloff” cumował w Gdyni, skąd 30 stycznia wypłynął do Kilonii w Niemczech. Na pokładzie, według oficjalnej listy, było 6600 osób, w tym m.in. ok. 900 żołnierzy (głównie z dywizji szkolnej okrętów podwodnych), 162 rannych żołnierzy, 373 kobiety z pomocniczego korpusu Kriegsmarine (m.in. telefonistki, telegrafistki i pielęgniarki) oraz cywile. Według najnowszych danych pasażerów mogło być jednak nawet ponad 10 tysięcy. Do tragedii doszło na wysokości Łeby. Ok. godz. 21.15 statek został trafiony trzema torpedami wystrzelonymi z radzieckiego okrętu podwodnego typu "S-13". Pierwsza wbiła się w okolicę dziobową, druga w śródokręcie, a trzecia w maszynownię. Gdy statek zaczął nabierać wody, zgasło światło. Pasażerowie wpadli w panikę. Części szalup ratunkowych, z powodu zamarzniętych żurawików, nie dało się opuścić na wodę. Innych, nie można było zwodować ze względu na pogłębiający się przechył. W ciągu 63 minut statek znalazł się pod wodą. Przybyłe wkrótce jednostki niemieckie uratowały ok. 1200 rozbitków, ale ok 10 tys. istnień pochłonęła woda.

„Goya” pękła na pół

MS „Goya” jest drugim – pod względem liczby ofiar – statkiem, który spoczął na dnie Bałtyku. Ten niemiecki transportowiec, trafiony radzieckimi torpedami, przełamał się na pół i zniknął pod taflą wody, zabierając ze sobą ok. 6 tys. osób.

Motorowy statek transportowy MS „Goya” brał udział w ewakuacji Niemców ze Wschodu. W swój ostatni rejs wypłynął w konwoju z mniejszymi transportowcami: Kronenfels i Aegir. Na pokładzie oprócz cywilów i rannych byli także wojskowi, w tym 200 czołgistów – w sumie ok. 7 tys. osób. Wieczorem 16 kwietnia 1945 r, „Goya” został wykryty przez uzbrojony radziecki podwodny stawiacz min L-3. O godz. 23:52 podwodna łódź wystrzeliła cztery torpedy, dwie z nich trafiły w statek. Jedna w dziób, a druga w śródokręcie, niszcząc maszynownię i powodując eksplozję. Wybuch przełamał statek na pół. Tuż po północy MS „Goya zniknął” pod taflą wody. O zorganizowanej akcji ratunkowej nie mogło być mowy. W zimnej wodzie zginęło co najmniej 6 tys. osób. Eskortujące jednostki uratowały zaledwie 182 osoby, z których dziewięć wkrótce zmarło. Nie ma jednomyślności co liczby uratowanych. W zależności od źródeł mówi się o 98, 165 lub 334 ocalonych. Różnice w liczbie ofiar wynikają z niekompletnej listy pasażerów.

Ginęli w ogniu i wodzie

Jeden z najbardziej eleganckich niemieckich liniowców międzywojnia, w czasie konfliktu zbrojnego – transportowiec, poszedł na dno Bałtyku, a wraz z nim prawie 5 tys. dusz.

SS „Steuben” wypłynął z Piławy (dziś Bałtijsk) do Świnoujścia 9 lutego 1945 r. Na pokładzie transportowca znalazło się ponad 5 tys. pasażerów, w tym m.in. 2,8 tys. rannych żołnierzy niemieckich, 100 żołnierzy powracających z frontu, prawie 300 osób personelu medycznego i ok. tysiąca cywilów, uciekinierów z Prus Wschodnich. Tuż po wypłynięciu z portu ok. godz. 20.00 liniowiec został zauważony przez radziecki okręt podwodny "S-13". Do ataku doszło dziesięć minut przed godziną 1 w nocy, 10 lutego 1945 r. W kierunku „Steubena” wystrzelono dwie torpedy. Jedna z nich trafiła w kotłownię, co spowodowało eksplozję kotła i ogromny pożar. Trawiony przez ogień w ciągu 5 minut przechylił się na burtę i zaczął tonąć. Załoga nie zdążyła nawet opuścić szalup ratunkowych. Po siedmiu minutach całkowicie znalazł się pod wodą. W eksplozji, pożarze i lodowatej wodzie życie straciło prawie 5 tys. osób. Uratowano jednie około 300.

Super Historia 14.01

i

Autor: AP

Teorie spiskowe wokół „Estonii”

Prom pasażersko-samochodowy MS Estonia zatonął niespodziewanie 28 września 1994 r. W ciągu zaledwie kilku minut Bałtyk pochłonął 852 osoby. Była to największa katastrofa morska w powojennej Europie.

MS Estonia wyruszyła w swój ostatni rejs z Tallina do Sztokholmu wieczorem 27 września 1994 r. Na pokładzie znajdowało się 803 pasażerów i 186 członków załogi. Mimo sztormowej pogody – wiatr wiał z siłą 7-8 w skali Beauforta, a fale sięgały nawet 6 metrów – prom wypłynął zgodnie z rozkładem.

Około pierwszej w nocy załogę zaalarmowały tajemnicze trzaski w części dziobowej promu. Oględziny nie wykazały jednak uszkodzeń. Zaledwie 15 minut później furta dziobowa urwała się i przez otwór w kadłubie zaczęła napływać woda. Statek błyskawicznie się przechylał. Ogłoszono alarm. Wkrótce z powodu 40-stopniowego przechyłu nie można było już poruszać się po pokładzie. Zablokowano grodzie wodoszczelne i odcięto dolne pokłady statku, co spowodowało uwiezienie większości pasażerów. O 1:22 Estonia nadała sygnał Mayday, kilka minut później radiostacja zamilkła. O 1:50 prom zniknął z radarów.

Jako pierwszy na miejsce katastrofy dotarł prom Mariella – ok. 2:12, pierwszy śmigłowiec nadleciał dopiero o 3:05. Z pośród 989 osób na pokładzie udało się uratować zaledwie 138. Większość ofiar utonęła uwięziona we wnętrzu statku.

Według raportu estońsko-szwedzko-fińskiej komisji bezpośrednią przyczyną katastrofy były wady konstrukcyjne furty dziobowej statku. Raport wzbudził jednak wiele kontrowersji, zaczęły mnożyć się teorie spiskowe, według których Estonia zatonęła na skutek eksplozji bomby ukrytej w kadłubie. Miało to mieć związek z przemytem broni zakupionej od Rosjan. W 2004 r. ujawniono, że faktycznie na promach nielegalnie przewożono broń. Mimo to szwedzkie władze zapewniły, że feralnej nocy Estonia nie przewoziła tajnego ładunku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki