Krzyż przed Pałacem Prezydenckim stoi i jest bezpieczny. Po pierwsze broni go wciąż grupa kilkunastu osób, które same siebie nazywają „obrońcami krzyża”, po drugie nie ma chętnych do podjęcia decyzji co dalej w tej sytuacji robić.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ: Wojna o krzyż: Krzyż zostaje pod Pałacem Prezydenckim
Jacek Michałowski, szef Kancelarii Prezydenta , tuż po nieudanej pierwszej próbie przeniesienia krzyża nie ukrywał, że to porażka, głównie organizacyjna. Dziwił się również, że starania Kancelarii – porozumienie podpisane z kościołem i harcerzami – nie przyniosły właściwie żadnych skutków. Co dalej? W tej sytuacji jedyną siłą, która może podjąć wiążącą decyzję – przynajmniej zdaniem szefa Kancelarii Prezydenta - jest kościół.
Ale władze kościelne umywają ręce i tłumaczą, że to co dzieje się pod Pałacem Prezydenckim wykracza daleko poza temat religii.
Komentując zajścia przed Pałacem i rolę Kościoła w nich abp Kazimierz Nycz stwierdził, że "na razie nie jest proszony o włączenie się do sprawy i nie jest w niej stroną".
- Trzeba znaleźć kompromis i zagwarantować, że przed Pałacem Prezydenckim znajdzie się tablica upamiętniająca ofiary katastrofy smoleńskiej. Inaczej będziemy skazani na taką improwizację - dodał.