"Super Express": - Co z tą Legią?
Mirosław Trzeciak: - Mamy problemy ze strzelaniem goli. Od początku sezonu doskwierała nam niestabilna forma napastników. Wygrywaliśmy, bo zespół ciągnęli znajdujący się w wysokiej formie pomocnicy, na których mogliśmy liczyć, gdy zawodzili chimeryczni snajperzy. Ale w końcu i druga linia złapała zadyszkę. Edson wraca po kontuzji, Roger jest przemęczony, Radović nie może się odnaleźć.
- Wszystkie cztery mecze Legia przegrała 0:1, nie potrafiąc odrobić strat.
- I to najbardziej martwi - ten zespół nie ma zdolności reakcji. Gdy mecz się nie układa, nie potrafimy odwrócić jego losów, a właśnie ta umiejętność cechuje wielkie drużyny. Statystyki są porażające: Legia straciła w tym sezonie zaledwie sześć bramek, ale mimo to zdążyła przegrać aż cztery mecze.
- Czemu Legia nie potrafi się podnosić?
- W lidze dominują teraz zgrane zespoły. I Wisła, i Korona to stabilne, budowane konsekwentnie od lat drużyny, które teraz wzmocnili tylko pojedynczy gracze. A my? Już przed sezonem wiedzieliśmy, że będziemy mieli problemy, bo ten zespół dopiero się tworzy i to niemal od podstaw. Potrzebujemy czasu.
- Ale tego czasu nie ma, bo Wisła ucieka.
- Teraz jedynym sposobem na wydostanie się z dołka jest ciężka praca i skupienie. Innego wyjścia nie widzę. Mobilizujemy się na walkę w Pucharze Polski, bo to dla nas najkrótsza droga do europejskich pucharów. A w lidze? Mam nadzieję, że przed zimową przerwą zespół zdoła odrobić przynajmniej część strat. A zimą będą wzmocnienia, głównie w ataku.
- Ten nowy napastnik będzie Polakiem czy obcokrajowcem?
- Ja kieruję się zawsze tym samym: w pierwszej kolejności chcę, żeby nowy piłkarz był warszawiakiem, potem, żeby był Polakiem, a dopiero później szukam za granicą.