Przed bocianami białymi, które wykluły się w polskich gniazdach i wyrosły na polskich polno-błotnych specjałach, jeszcze tylko kilka tygodni ferii zimowych. A potem sejmik na sawannie, zdrowaśka i w drogę.
Znowu trzeba będzie przelecieć około 8 tys. km, narażając się na wybryki aury i kule syryjskich i libańskich żołnierzy pilnie ćwiczących celność przy każdej okazji. Nie tylko morderczy dystans trzeba będzie pokonać, żeby z daleka zobaczyć znajomą kupę chrustu w swojskiej okolicy.
Zanim zawrócą
Teraz bociany nie myślą o podróży. Instynkt wędrówkowy jeszcze ich nie niepokoi. Przebywają "na wczasach na afrykańskich popasach" i jeśli nie dokucza im susza, spokojnie gromadzą rezerwy energetyczne na powrót. Jeśli bociany, które dotarły na afrykańskie zimowisko, nie chodzą i nie jedzą - obsiadają drzewa, żeby strawić w spokoju, a stąd ruszają prosto do stołówki.
Nie licząc wyjątkowych przypadków bocianów, które decydują się odbyć zimowe gody i założyć gniazdo w RPA, nasze bociany nie mają w Afryce żadnych obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci. Mają za to nienasycony apetyt. Nie muszą troszczyć się o gniazdo ani o rodzinę. Są za to zmuszone stale kombinować, jak by tu utyć.
Spadło jadło
W afrykańskich realiach bociany najadają się do syta wtedy, kiedy ludzi dotykają plagi. Ale z szarańczą trudno rozprawić się nawet dużemu stadu czarno-białych głodomorów. I choćby przyszło tysiąc bocianów i każdy zjadłby tysiąc owadów, plagom nie będzie końca. Idealna afrykańska stołówka to nie rozlewisko pełne gadów i ryb, ale pole, na którym przysiadła szarańcza lub uprawa stale podjadana przez inne owady. Rezerwuarami "biopaliwa" dla bocianów są na przykład pola lucerny.
Zgoda na antypodach
Podczas zimowego pobytu w Afryce bociany tworzą zgodne duże stada. Bez względu na rejon, który wybierają na miejsce przeczekania europejskiej zimy, są w stosunku do siebie przyjacielskie. Za to tuż po powrocie na swoje polskie stare śmieci wstąpi w nie duch rywalizacji, żeby nie powiedzieć diabeł. Nie będą tolerować bliskiego sąsiedztwa innych bocianich par i bezwzględnie podzielą błota i łąki na łowieckie rewiry. Potrzeba wspólnoty obudzi się w nich dopiero przed odlotem.
W Afryce bocian przy bocianie je, śpi i spaceruje. Na safari wyruszają wspólnie, noga przy nodze i dziób przy dziobie. Nasze boćki zimujące bliżej lub dalej od równika to zgodne społeczności wczasowe. Wkrótce, w lutym, bociany ogarnie przemożna potrzeba powrotu do polskich realiów. Kiedy dotrą "do tych łąk zielonych", ich potrzeba wspólnoty będzie już strasznie rozklekotana.
Kle po kle
Nasze bociany poświęcają 1/3 życia na lęgowe pobyty w Polsce, 1/3 na wczasy w Afryce i tyle samo na przeloty
Po pierwszym locie do Afryki bociany nie wracają do Polski. Przerywają podróż powrotną w rejonie Morza Śródziemnego i tu zostają do jesieni, kiedy przyłączają się do stad lecących na południe. Dopiero 3-4-letnie bociany wracają do miejsca, gdzie przyszły na świat.
Wszystkie złe miesiące
Wrzesień: nasze bociany lecą nad Turcją, Syrią i Libanem, około 10 dni odpoczywają w Izraelu, a potem lecą dalej i mijają równik.
Październik: po dotarciu do Sudanu robią dłuższy postój. Niektóre rezygnują z dalszego lotu, reszta podróżuje nad Etiopią i Ugandą.
Listopad: lecąc przez Kenię, Tanzanię, Malawi i Zambię "wysiadają" po drodze.
Grudzień: po przemierzeniu niemal 1/4 obwodu kuli ziemskiej docierają na południe Afryki. W lutym muszą ruszyć na północ, żeby zdążyć do Polski na wiosnę.