Hipoteza, że w porwanie Krzysztofa Olewnika zamieszani są ludzie zajmujący różne szczeble władzy, istnieje już od dawna. Teraz prokuratura postanowiła powrócić do porzuconych kiedyś wątków śledztwa i zbadać, jakie związki z przestępcami mieli dwaj ludzie z otoczenia zamordowanego: policjant Wojciech Kęsicki i były polityk SLD, wicestarosta Sierpca, a potem dyrektor w Orlenie Krzysztof Korytowski.
Jak ustalił "Dziennik", jeden ze świadków zeznał, że widział u Korytowskiego listy od porywaczy, pisane ręką Krzysztofa Olewnika, zanim trafiły do rodziny. Gazeta przytacza również fragment rozmowy Włodzimierza Olewnika, ojca porwanego, z Korytowskim.
"Mniej więcej wiem, gdzie jest, ale tego panu nie powiem dla dobra sprawy.(...) Są koszty, prokurator wziął tyle, komendant tyle..." - powiedział Korytowski w trakcie rozmowy nagranej przez Włodzimierza Olewnika.
Z kolei Wojciech Kęsicki to były szef policji w Drobinie i przyjaciel Krzysztofa Korytowskiego, obecnie pracuje w firmie aresztowanego w ubiegłym tygodniu Jacka K. Kęsicki był organizatorem imprezy, po której porwano Krzysztofa Olewnika. Razem z Jackiem K. Kęsicki był widziany w towarzystwie porywaczy. Niestety, świadek, który ich widział i rozpoznał obu na zdjęciach, zmarł zanim prokurator zdążył pokazać mu ich na żywo.
Jest jeszcze jedna niejasna sprawa: kto dzwonił z budki telefonicznej w Zawidzu Kościelnym z tej samej karty najpierw na policję, a potem do porywaczy? W tej wsi - jak pisze "Dziennik" - mieszka właśnie Kęsicki, jednak zarzeka się, że nawet nie wie, gdzie w Zawidzu jest budka telefoniczna.