Gdyby Szymaniaka, który potem popełnił samobójstwo, sąd bezmyślnie nie wypuścił z aresztu, pewnie nie doszłoby do tragedii. Jednak z tej historii nikt nie wyciągnął nauki.
Sądy wydają wyroki, uchylają areszty - niezależne są. I wielokrotnie słyszę, że nie nam, amatorom w prawie, komentować ich decyzje. Choć sprawa Szymaniaka pokazała, jak czasem błądzą.
Jak bardzo błądzą, okazało się w minioną sobotę. Wypuszczony niespodziewanie z aresztu Marek W. - kat własnej rodziny - zamordował swoją żonę (piszemy o tym na str. 2-3). Wcześniej na wniosek prokuratury był aresztowany na trzy miesiące za pastwienie się nad Dorotą W. Ale Sąd Okręgowy w Lublinie uznał odwołanie bandziora i wypuścił go po miesiącu. Skutek znamy. A dwoje dzieci zostało sierotami.
Jesteśmy bezsilni wobec takich decyzji sądów. I możemy być pewni, że za tę tragedię tak naprawdę nikt nie odpowie. Na pewno sędzia, który uchylił areszt Marka W., znajdzie tysiąc argumentów, by obronić swoją decyzję. My możemy tylko zapytać: co się dzieje w tym kraju, jeżeli już nawet sądom ufać nie można