Kary za niewdrożenie unijnych dyrektyw sięgają ok. 50 tys. euro dziennie (ponad 200 tys. zł). Gdyby UE ukarała nas za brak przepisów, to tylko do końca roku musielibyśmy zapłacić ok. 13 mln zł. Zresztą kara zagraża już Polsce za brak regulacji w sprawie "in vitro". Komisja Europejska pozwała właśnie Polskę do Trybunału Sprawiedliwości. Bartosz Arłukowicz (42 l.) pracuje więc bardzo na to, by Polska była wciąż na cenzurowanym, a pacjenci nie mieli za dobrze.
Dlaczego ministerstwo nie przygotowało przepisów dotyczących leczenia w całej Europie? - Opóźnienie wynika z nieprzewidzianego wydłużenia okresu procedowania projektu założeń ustawy - informuje nas Ministerstwo Zdrowia. A my pamiętamy, że wiosną tego roku, kiedy pytaliśmy o dyrektywę, urzędnicy fukali na nas, iż do 25 października jest bardzo daleko i są ważniejsze sprawy. - Polski rząd miał czas na przygotowanie przepisów od 2007 roku. Rzuca się kłody pod nogi chorych, blokuje im się możliwość uzyskania szybszej pomocy - mówi prof. Genowefa Grabowska (69 l.), autorka ponad 100 prac o Unii Europejskiej.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Ministrze! Milion Polaków oślepnie! Rusz się do roboty!
Co teraz mają robić pacjenci? Np. mieszkańcy Zgorzelca, którzy mają kilka kroków do specjalisty w niemieckim Goerlitz? Albo mieszkańcy Świnoujścia czy Jeleniej Góry? Zdaniem prawników po 25 października każdy będzie sobie mógł zafundować kurację, a nawet operację za granicą. Każdy, kogo na to stać, ponieważ najpierw trzeba zapłacić rachunek w szpitalu niemieckim, czeskim czy szwedzkim. Później trzeba przedstawić fakturę w NFZ. Dopóki jednak Arłukowicz nie przygotuje prawnych regulacji, o zwrot pieniędzy będziemy musieli walczyć w sądzie.