- Już mam tego serdecznie dosyć! Oglądania zakrwawionych kierowców, użerania się z ubezpieczalniami i naprawiania płotu. Są miesiące, że kierowcy lądują na tym płocie tydzień po tygodniu - mówi Rafał Kubiak (33 l.), a na dowód pokazuje zdjęcia z makabrycznych wypadków przed ich domem.
Do domu w urokliwej wiosce Płytnica w Wielkopolsce Kubiakowie wraz z ukochaną córeczką Olą (9 l.) wprowadzili się cztery lata temu. Mieli sobie tu stworzyć raj na ziemi, tymczasem nie ma dnia, żeby nie drżeli o życie. Koszmar rozwalających się na betonowym ogrodzeniu samochodów trwa praktycznie cały rok. Kubiakowie co chwilę słyszą huk gniecionej blachy i łomot rozwalanego betonu. - To jest popularna trasa. Jeżdżą tędy i osobówki, i ogromne tiry - mówi pan Rafał. - Zakręt jest praktycznie w lesie, niedaleko płynie rzeczka, a jak popada deszcz, to robi się ślizgawka - tłumaczy pani Katarzyna Kubiak (31 l.).
Najpierw z lądującymi na betonowym płocie samochodami rodzina Kubiaków próbowała poradzić sobie sama. - Po prostu przesunęliśmy płot o dobrych kilka metrów, ale to nic nie dało, kierowcy lądowali na pobliskich drzewach, ale i tak płot jest rozwalany - mówi pan Rafał. Dlatego Kubiakowie praktycznie nie korzystają ze swojego ogródka. - Miałam pod płotem piękną choinkę, ale i ona została ścięta przez samochód. Boimy się o swoje życie - mówi pani Kasia. Co prawda parę tygodni temu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad postawiła im przed płotem barierkę, ale Kubiakowie wiedzą, że to niewiele pomoże.
Dlatego z problemem wypadków w Płytnicy postanowiła walczyć cała wioska. Sołtys wsi Bożena Orlikowska zebrała podpisy mieszkańców pod petycją o ustawienie w wiosce fotoradaru. Jak zapewniają urzędnicy, ma on stanąć na feralnym zakręcie jeszcze w tym roku. - Tylko czy to coś da? - zastanawiają się załamani Kubiakowie.