Pani Marta kochała swój balkon. W słoneczne dni bardzo często opalała się na nim, rozwiązując krzyżówki. Tak też było w minioną niedzielę po południu. W pokoju obok był jej mąż Mirosław. - O godz. 20 jeszcze ją widziałem, jak siedziała. Oglądałem telewizję, później poszedłem spać. Rano, kiedy zajrzałem na balkon, zobaczyłem ją martwą - mówi zrozpaczony mężczyzna.
Po godzinie 7 zadzwonił po pogotowie. Został odesłany do przychodni, bo zgon musi stwierdzić lekarz rodzinny. A tam usłyszał, że lekarz przyjedzie, ale nie wiadomo kiedy. Tymczasem słońce robiło swoje - ciało pani Marty zaczęło się rozkładać. - Mężczyzna był zdesperowany. Zadzwonił do nas, informując, że zabił żonę. Chciał w ten sposób zmusić do przyjazdu kogokolwiek - mówi jeden ze śledczych.
Lekarka Beata O. z przychodni przyjechała przed 10. W karcie zgonu wpisała, że nie wyklucza udziału osób trzecich. Dlatego konieczne stały się oględziny zwłok. Miała je przeprowadzić Joanna K., lekarz medycyny sądowej. - Po przyjeździe stwierdziła, że karta zgonu wypełniona rano ma błędy i nie spełnia formalnych wymogów - opisuje podinspektor Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Policja chciała, żeby Beata O. wróciła i uzupełniła kartę zgonu. Odmówiła, bo była już w szpitalu w Zgierzu. Tymczasem ciało Marty Ogórek w najlepsze prażyło się na słońcu. Absurdalną sytuację przerwał dopiero prokurator. Przez telefon zrugał medyczkę sądową i kazał jej - nie zważając na formalne sprawy - natychmiast przeprowadzić oględziny i jak najszybciej zabrać ciało do kostnicy. Stało się to dopiero przed 17. - Prawie 10 godzin patrzyłem, jak moja żona leży martwa, a tuż obok stoi grupa ludzi skupiona tylko na procedurach - żali się wdowiec.
Sprawę wyjaśnia prokuratura. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że lekarka z przychodni nieprecyzyjnie wypełniła kartę. W wyjaśnieniu tego pomoże nam kontrola Okręgowej Izby Lekarskiej - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. Przychodnia przy ulicy Skupionej, w której pracuje Beata O., nie komentuje sprawy.
Horror w Osieku nad Wisłą. Mąż i córka chcieli spalić ŻYWCEM 41-latkę