Jej mąż, Cezary (48 l.), prosił właściciela pobliskiego baru o ściszanie muzyki. Potem błagał policję o interwencję. W końcu zdesperowany poszedł na komisariat, oblał się benzyną i podpalił.
Mężczyzna przeżył swój protest. Ale z oparzeniami całego ciała trafił do szpitala. Lekarze określają jego stan jako bardzo ciężki.
- Tata podpalił się, bo nie dali mu spać - mówi Sandra, córka pana Cezarego. - To straszne, że ci ludzie go do tego doprowadzili.
Kiedy rodzina Dublowskich przeprowadziła się do nowego mieszkania w Zawidowie, wszyscy myśleli, że będą mieli tu wymarzoną ciszę i spokój.
Przeczytaj koniecznie: Zgorzelec. Podpalił się na komendzie policji
- To wszystko, czego potrzebował mąż, który pracował w kopalni - mówi pani Małgorzata. Niestety, stało się inaczej. Bar, który znajdował się po sąsiedzku, nie pozwalał zmęczonemu górnikowi wypocząć. Nic nie dały interwencje u właściciela knajpy. - Jeśli przeszkadza wam hałas, zamykajcie okna - radził państwu Dublowskim.
Górnik szukał pomocy na policji i u władz miasta. Bez skutku. - Któregoś dnia mąż stwierdził, że jeśli policja nic nie zrobi, to on sam załatwi problem - opowiada pani Małgorzata. - Ale nikt nie spodziewał się, że zrobi coś takiego - dodaje.
Pan Cezary wszedł do budynku policji, wyciągnął zza kurtki pojemnik z benzyną, oblał się i podpalił....
Po tym akcie desperacji w barze... zrobiło się spokojniej. Na ścianach powieszono informację o ciszy nocnej po godz 22. W nocy klienci zapraszani są do środka, aby nie zakłócać snu mieszkańców.
- Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego musiało dojść do tragedii? - załamuje ręce Małgorzata Dublowska.