Kobieta trafiła do aresztu i podczas przesłuchania przyznała się do zabicia córeczki. - Nikt tu nie chciał kolejnego dziecka. Wszyscy by mi dokuczali - tłumaczyła swój czyn zszokowanym śledczym. Policjanci szukają śladów po noworodku, zbadają też psa. - Zgodnie z polskim prawem dzieciobójczyni grozi zaledwie pięć lat więzienia - mówi prok. Dariusz Dziemianko z Prokuratury Rejonowej w Kolnie.
Na sądowy proces Beata Z. będzie czekać jednak w domu - została zwolniona z aresztu, by mogła... zaopiekować się swoimi dziećmi.
Gdy na początku roku Beata Z. znów zaszła w ciążę, postanowiła ten fakt zataić. Rosnący brzuch ukrywała pod obszernymi swetrami. Odmiennego stanu nie zauważył jej konkubent Antoni (53 l.), z którym kobieta żyje od kilku lat i ma z nim dwóch najmłodszych synów. Najwyraźniej jednak sąsiedzi nie dali się nabrać na przebieranki Beaty Z. Niedawno policja otrzymała bowiem informację, że 41-latka widywana była w ciąży, potem nagle schudła, a w rodzinie nie pojawiło się nowe dziecko. Niestety, policyjne śledztwo potwierdziło najmroczniejsze podejrzenia.
Okazało się, że kobieta w pierwszych dniach czerwca tego roku w swoim łóżku urodziła dziewczynkę. Owinęła niemowlę w kocyk i kryjąc się przed rodziną, zakopała je żywcem w pobliżu domu. Po zmroku wydobyła jednak ciałko córeczki z ziemi i wrzuciła je do szopy, gdzie przetrzymywany był pies rasy husky. Rano zwłok już nie było...