Platformę Obywatelską popiera 47 procent Polaków. Normalka. PiS - 25 procent. To plus minus 2-3 punkty stała liczba. SLD 14 procent. Szok! Aż tylu rodaków popiera coś, czego nie ma. Lewicę - śmiał się szwagier. O PSL-u (5 proc.) wspomnimy tylko... z przyzwoitości. Bo jeszcze jest w rankingu.
PSL jest. A Lewicy nie ma. A jednak jej wynik rośnie. Dlaczego nie ma? Bo konia z rzędem temu, kto dziś powie, kto jest liderem tego czegoś, co zwie się SLD i tę lewicę reprezentuje. PO - Tusk, PiS - Kaczyński, PSL - Pawlak. A SLD - Napieralski, bo szef rzekomy?
Jaki to lider? Jakie ma poglądy? Więc może Szmajdziński, ich kandydat na prezydenta? Grzeczny starszy pan, który w mowie ma dla każdego coś miłego? O Olejniczaku, Piekarskiej, Arłukowiczu - zapomnijcie. Ślicznie się kreują i nic poza tym. Lewicy rośnie z powodu marzeń tych, którzy ją popierają. Marzeń o żubrze z Białowieży, Cimoszewiczu. Skądinąd powstaje pytanie - czy warto mieć żubra za lidera? Odpowiedź dają reklamy. Podobno dobrze posiedzieć przy żubrze.