– TIR był żółty. To pamiętam. Pędził wprost na nas. Odruchowo skręciłam kierownicę. Miałam nadzieję, że zatrzymam się między drzewami na poboczu – opowiada mama Michasia, pani Natalia z Chełmży pod Toruniem. Auto, którym jechała z synkiem i babcią chłopca, roztrzaskało się o drzewo. To była już druga tego dnia rodzinna tragedia, bo krótko wcześniej babcia dowiedziała się w szpitalu, że ma raka. Stamtąd wracali.
Na ratunek Michasiowi rzuciła się położna, która pół roku wcześniej sprowadzała go na świat. Akurat przejeżdżała obok miejsca wypadku. Reanimowała chłopca. Ale kiedy Michaś wybudził się ze śpiączki w szpitalu, lekarze rozłożyli bezradnie ręce. Nie dawali chłopcu nadziei na powrót do zdrowia. Zalecili... modlitwę.
– Okazała się skuteczna – uśmiecha się dziś pani Natalia. Ale gdy szukała pomocy w ośrodku rehabilitacyjnym NFZ, ale dostała tylko instrukcję, jak samodzielnie ćwiczyć z dzieckiem, była na skraju załamania. Z pomocą przyszła firma LINK4, w której mama Michasia miała polisę na auto. – Sami się zgłosili! Zaproponowali pięcioletni program rehabilitacyjny, wyjazdowe turnusy i codzienną opiekę specjalistów – nie może się nadziwić pani Natalia.
Michaś ma już trzy latka. Coraz lepiej chodzi i widzi. To efekt rehabilitacji, która trwa już ponad dwa lata i codziennych ćwiczeń chłopca z mamą. Rzuciła dla niego pracę i nie marnuje ani chwili. – Lekarze nie mogą się nadziwić. Mój synek miał nie żyć, a dziś dogania rówieśników. Zuch! – mówi dumna mama.
BĘDZIEMY POMAGAĆ!
Marek Baran, LINK4:
– Serce rośnie. Cieszymy się, że Michaś wraca do zdrowia. LINK4 będzie się nim dalej opiekował.