Jak dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna", podczas przeglądu silników dreamlinera typu B787, należącego do PLL LOT, wykryto poważną usterkę. Służby operacyjne i techniczne LOT-u oraz pracownicy firmy Monarch serwisującej Boeingi 787 stwierdzili w ubiegłym tygodniu brak jednego z filtrów w obu silnikach maszyny.
Wybrakowane silniki
Chodzi o tak zwany filtr paliwowy niskiego ciśnienia. Prócz niego w silniku jest także filtr wysokiego ciśnienia. Są one odpowiedzialne za zatrzymywanie różnego rodzaju paprochów, które mogą dostać się do silnika podczas tankowania.
Jak informuje LOT, wybrakowany samolot dostarczyła bezpośrednio firma Boeing i od tego momentu maszyna była użytkowana zgodnie ze wskazaniami producenta. Po wykryciu awarii w jednym Boeingu 787, natychmiast zarządzono przegląd pozostałych dreamlinerów. Okazało się, że w jeszcze jednym samolocie istnieje taka sama usterka. Nie wiadomo jednak od kiedy brakuje filtra w drugiej maszynie. Spekuluje się, że mógł być on usunięty podczas serwisu w Etiopii.
PRZECZYTAJ: Nie do wiary! Dreamlinery znów popsute! Nie-LOT ma pecha
O włos od katastrofy
Linie lotnicze zaznaczyły, że brak filtra nie stanowił zagrożenia w bezpieczeństwie lotu. Innego zdania są jednak eksperci. Twierdzą, że mogło to doprowadzić do zatrzymania pracy całego układu paliwowego. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych wybrakowane silniki zakwalifikowała jako "incydent lotniczy", co znaczy że usterka "ma wpływ lub mogłaby mieć wpływ na bezpieczeństwo".
- Nie wiemy, czy to błąd fabryki, czy może firmy serwisującej samolot. To niezwykle drażliwa sprawa, bo tylko cud spowodował, że nie doszło do katastrofy - powiedział przewodniczący Komisji Maciej Lasek w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
LOT kontra Boeing
PLL LOT domagają się wyjaśnień od firmy Boeing i dopisują dodatkowe koszty związane z tą sytuacją do ogólnego rachunku roszczeń. Jeśli brak filtrów okaże się błędem fabryki, przewoźnik zyska argument w sporze sądowym z producentem maszyn.