O makabrycznym wypadku Jacka Dębko (55 l.) z Sokółki (woj. podlaskie) pisaliśmy w sierpniu ubiegłego roku. Mężczyzna pracował wówczas na wysypisku śmieci. Gdy przechodził koło hałdy odpadów, operator koparki nie zauważył go, załadował wraz ze śmieciami na łyżkę maszyny i... wrzucił do sortownika. 55-latek z wypadku wyszedł ze zgruchotaną czaszką, połamaną szczęką, zmiażdżonym okiem i licznymi krwiakami na mózgu. Lekarze nie dawali mu wielkich szans na przeżycie.
- Stan Jacka był beznadziejny, ale nam pozostała jeszcze modlitwa - wspomina brat śmiertelnie rannego, Zbigniew Dębko. Mężczyzna zamówił za brata mszę świętą w kościele w Sokółce i poprosił proboszcza o możliwość modlitwy przed słynną cudowną hostią, na której objawił się fragment ciała Jezusa. - Podczas modlitwy poczułem w sercu niesamowitą energię. I nagle miałem pewność, że Jacek będzie żył - wspomina pan Zbigniew.
Nie pomylił się. Już następnego dnia 55-latkowi zniknęła gorączka, po raz pierwszy od wielu dni zaczął się poruszać, aż wreszcie... odzyskał przytomność. - Lekarze dziwili się, że po takim urazie mózgu nie tylko żyję, ale też pamiętam imiona wszystkich moich krewnych. To prawdziwy cud - cieszy się uzdrowiony przez hostię pan Jacek. - Każdego dnia dziękuję Bogu za ocalenie - dodaje mężczyzna, klękając do dziękczynnej modlitwy.