Murowana kapliczka stojąca pośród bloków mieszkalnych przy ul. Hrubieszowskiej w Zamościu jest dużo starsza niż osiedle. Wybudowano ją w 1930 roku z fundacji właścicielki terenu, Joanny Gieleckiej. Figura Matki Boskiej jest jeszcze starsza, ma ponad 100 lat. W czasie PRL władze chciały zburzyć budynek, przeszkadzający w budowie osiedla. Ludzie wtedy nie pozwolili, bronili go jak mogli. Przez kilka lat odbywały się w kapliczce msze świętej, gdy w pobliżu powstawał kościół parafialny (pw. Miłosierdzia Bożego).
>>> Zaskakujące płyty mfp - taniej niż drewno, cieplej niż w drewnie. ZOBACZ KONIECZNIE
- Nasza Pani przypomina o sobie, bo o Niej zapomnieliśmy i nie żyjemy tak, jakby chciała – nie ma wątpliwości pani Krystyna, pełna energii 60-latka, która stała się pierwszą i najgorętszą orędowniczką cudu. Nie chce podać swego nazwiska. – Na to jest za wcześnie, jeszcze jest czas, wtedy wszyscy się dowiedzą – twierdzi tajemniczo. Opiekuje się świętym miejscem. Chętnie opowiada o zdarzeniu, jakie miało miejsce podczas nabożeństwa majowego.
Cud zauważyła mała dziewczynka
Wśród modlących się była 13-letnia dziewczynka. - Rozpłakała się podczas pieśni. Powiedziała, że Matka Boska mrugnęła okiem – wspomina pani Krystyna. – Zresztą sami zobaczcie. Ona patrzy na nas żywymi oczami – zaprasza do kapliczki, zapalając kinkiety zawieszone na bocznych ścianach. Wtedy oczy Najświętszej Panienki rozszerzają się i bije z nich żywy blask. Gdy pali się jedynie żyrandol, robią się matowe i przymknięte. – To cud! Ona chce, żebyśmy się opamiętali – mówi kobieta.
Wśród wiernych zdania są podzielone. - Nic nie widziałem – mówi mężczyzna w średnim wieku.- To prawda. Nasza Pani spojrzała na mnie – nie ma wątpliwości pani Ludwika (60 l.), która przyszła odwiedzić figurkę w słoneczne południe. Podobnie mówią inni, którzy zgromadzili się na wieczornej modlitwie. Nikt jednak nie zgadza się na podanie nazwiska.
Duchowni z parafii pw. Miłosierdzia Bożego nie komentują sprawy.