- W jednej chwili miałam wody po szyję - opowiada zapłakana kobieta. - Bogu dzięki w porę udało mi się wydostać z tego piekła - mówi.
Gdy woda już się przetoczyła przez jej dom, odsłoniła obraz zniszczeń. Okazało się, że zabrała z sobą garaż, zwaliła stodołę i zniszczyła stojące w niej maszyny, zalała w domu meble i sprzęty gospodarstwa domowego. - Dobrze przynajmniej, że byliśmy ubezpieczeni - cicho mówi pani Michalina. - Ale jak my teraz się po tym wszystkim pozbieramy? - płacze załamana. Jakby tego było mało, sklep GS-u, w którym sprzedawała, został częściowo zwalony przez szalejący żywioł.