- Dziękuję! Dziękuję za wszystko! Za opiekę, za troskę – mówił rezolutny chłopiec, a po chwili rozbawił do łez żegnających go lekarzy, kiedy stwierdził, że spieszno mu było do domu, do kolegów, ale najbardziej tęsknił za babcinymi dewolajami.
Alan Rekowski z Rytla na Pomorzu to szczęściarz jakich mało. Wielu na jego miejscu nie przeżyłoby tego, co zdarzyło się 8 kwietnia. Chłopiec bawił się wtedy na podwórku z trzema kolegami. Jeden z nich wyniósł benzynę z garażu rodziców. Wlali ją do dołków w trawie i podpalili. Nagły podmuch wiatru sprawił, że płomienie zajęły ubranie Alana. Chłopiec płonął jak pochodnia, zdążył jedynie zasłonić twarz rękami. Jego starszy brat przewrócił go na ziemię i gasił piaskiem z kretowiska.
Gdy śmigłowiec dostarczył Alana na oddział intensywnej terapii szczecińskiego szpitala „Zdroje”, mało kto wierzył, że przeżyje. Jego ciało spalone było w 70 procentach, skóra schodziła płatami. Ale rogata dusza chłopaka nie chciała się poddać. Alan zniósł wszystko – potworny ból, kolejne przeszczepy skóry, którą ze swoich nóg oddał mu jego tata Wojciech, tygodnie nieruchomego leżenia w szczelnych opatrunkach.
Nie był sam. W pomoc Alanowi zaangażował się sam prezydent Andrzej Duda (47 l.) i jego żona Agata (47 l.). Przekazali na aukcję spinki do mankietów i naszyjnik. Sprezentowali Alanowi tablet, z którym chłopiec się nie rozstaje. - Bez ludzi dobrego serca nie poradzilibyśmy sobie. Przed naszym synkiem jeszcze długa i ciężka walka o zdrowie - mówi Agnieszka Rekowska.
Zobacz także: Alanek stanął w ogniu podczas zabawy benzyną. Duda dał mu nadzieję
Z okazji powrotu do domu Alan otrzymał piłkę z autografami reprezentacji Polski od mamy Kamila Grosickiego (31 l.). - Bądź silny, dasz radę - dopinguje go Magdalena Grosicka.
Pieniądze na rehabilitację Alana można wpłacać na konto Stowarzyszenia na rzecz dzieci i młodzieży Rytla i Okolic - Naszym Dzieciom: 30 8147 0002 0008 1953 2000 0010 z dopiskiem „Pomoc dla Alana”.