I na co mi takie związki. Nic załatwić nie potrafią. Ani zadymy dobrej zrobić. Ledwie jakieś petardy wybuchły. Więc rząd takich słabych związków szanować nie będzie. Rozmowy na po Nowym Roku przeniósł. A potem, żeby nie rozmawiać, coś wymyśli. Zresztą o czym miałby rząd rozmawiać? O ratowaniu przemysłu stoczniowego? Przecież go już nie ma. Więc o czym? O ratowaniu miejsc pracy w zbrojeniówce, kolejowym transporcie regionalnym itp.? Przecież rząd już pokazał, jak walczy z bezrobociem. Skutek widoczny - rośnie.
Zresztą dla ekipy Tuska najważniejsze, żeby mieć jak najmniejszy kontakt ze związkami. Bo rozmowy z nimi źle wpływają na wizerunek rządu. Bo wtedy widać, że coś jest niedobrze. A przecież jest cudnie.