Wieść o tym, że w świątyni dokonał się cud, obiegła kraj lotem błyskawicy. Dlatego też w kościele nieustannie modlą się wierni. - Od lat mam problemy z wątrobą - wyznaje Józef Jandura (56 l.), dekarz z Legnicy. - Modlę się gorliwie, aby ból choć trochę zmalał. I od kilku dni czuję się o wiele lepiej! To cud! - dodaje. Cudowna hostia wzbudza ogromne zainteresowanie, ale też nadzieje. - Błagałam Boga w modlitwie o zdrowie dla mnie i mojej rodziny. Mam nadzieję, że wysłucha moich próśb - mówi Elżbieta Cag (57 l.), emerytka. Takich osób w kościele można spotkać więcej. - Mnóstwo osób pyta o cud. Telefony aż się urywają - przyznaje ks. Andrzej Ziombra, proboszcz parafii św. Jacka.
Przypomnijmy, że do cudownej przemiany doszło w święta Bożego Narodzenia w 2013 roku. Hostia upadła wtedy księdzu na posadzkę. Zgodnie z procedurami włożył ją do naczynia z wodą, aby się rozpuściła. Jakież było jego zdziwienie, gdy na hostii pojawił się krwawy ślad. O tym, że jest to tkanka ludzka, zaświadczają naukowcy ze szczecińskiego zakładu medycyny sądowej, którzy badali materiał w laboratorium.