- W październiku dostaliśmy informację, że w na osiedlu Baranówka mieszka mężczyzna, który jest kimś innym, niż ten za kogo się podaje. Po sprawdzeniu okazało się, że to 38-latek, który jakiś czas temu został uznany za zmarłego - opowiada w tvn24.pl kom. Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji.
W momencie zaskoczony Jarosław C., miał stwierdzić: - Będą kłopoty, bo ja nie żyję.
ZOBACZ: Tajemnicza śmierć dziecka. 2,5-latek zmarł po wizycie u lekarza
Zdziwienia nie kryli członkowie rodziny mężczyzny, którzy zostali wezwani przez policję. Zarówno ojciec, jak i brat 38-latka bez problemu rozpoznali swojego krewnego. Przez dwa lata byli jednak przekonani, że on nie żyje. Dwa lata temu obaj przyznali, że ciało odnalezione przez policję w lesie koło Lubaszowa to zaginiony Jarosław C., który zaginął kilka miesięcy wcześniej. Rozpoznano ubrania zmarłego oraz charakterystyczną bliznę po operacji kolana. Ciało zostało więc wydane rodzinie i pochowane na cmentarzu.
- To pierwszy przypadek „zmartwychwstania” jaki odnotowaliśmy na Podkarpaciu – przyznaje w TVN24 rzecznik policji i dodaje, że mężczyzna został zwolniony, bo nie ma podstaw, aby go zatrzymać.
ZOBACZ: Awantura w gimnazjum! Pobici policjanci, rodzice i uczniowie
Fuinkcjonariusze ustalili, że 38-latek wcale nie zaginął, ale ukrywał się ponieważ bał się więzienia, które mogło mu grozić za znęcanie się nad byłą żoną. Teraz Jarosław C., oczekuje na nowy numer PESEL oraz tożsamość. Policjanci muszą natomiast sprawdzić, kim był człowiek, którego zwłoki odnaleziono 2 lata temu.