Przesłuchanie miało się zacząć o godz. 10. Jednak po aktorze ani widu, ani słychu. Wiadomo, że mogły go zatrzymać poranne korki, które są uciążliwie o tej porze. Ale okazało się, że Stockinger po prostu stchórzył i wymyślił inną wymówkę.
- Pełnomocnik aktora przekazał, że pan Tomasz S. nie przybędzie dzisiaj na przesłuchanie. Zatrzymały go obowiązki służbowe - oznajmił rzecznik piaseczyńskiej policji, asp. Maciej Piotrowski, w rozmowie z "Super Expressem". - Dzisiaj zostanie ustalona nowa data przesłuchania - dodał.
A tymczasem Stockinger miał wczoraj wolne na planie serialu "Klan".
- Pan Tomasz nie miał we wtorek zdjęć. Kolejne będzie miał dopiero w piątek - powiedziała "Super Expressowi" Iwona Balcerak, rzeczniczka prasowa popularnej produkcji telewizyjnej Jedynki.
Jak widać, zasłanianie się pracą to tylko wymówka Stockingera. Miejmy jednak nadzieję, że aktor nie za często będzie stosował takie wybiegi.
- Jeżeli to będzie się powtarzać i będzie specjalnie opóźniał przesłuchania, może zostać doprowadzony przez funkcjonariuszy - dodał asp. Maciej Piotrowski.
Tomasz Stockinger w ubiegły czwartek spowodował w podwarszawskim Żabieńcu wypadek, w którym ucierpiały dwie rodziny. Nie pomógł jednak ofiarom. Jak ostatni tchórz zwiał z miejsca wypadku. Na szczęście świadkowie wezwali policję, która zatrzymała aktora. Okazało się, że był w sztok pijany. Miał 2,3 promila alkoholu w organizmie. Teraz grożą mu dwa lata więzienia, ale aktor wciąż nie usłyszał zarzutów, bo przełożył przesłuchanie na policji. Najwyraźniej potraktował je jak niezobowiązujące spotkanie, na które można nie przyjść...